Niemiecka kanclerz Angela Merkel potępiła podpalaczy samochodów, którzy terroryzują Berlin. "Co to za zachowanie, gdy ludzkie życie z zimną krwią naraża się na niebezpieczeństwo. Dlatego tak ważne jest, by okazać siłom bezpieczeństwa publiczne poparcie. O to zabiega rząd federalny - powiedziała.

Zdaniem kanclerz niemieckie miasta są dalekie od zamieszek, do jakich doszło niedawno w Wielkiej Brytanii.

W nocy w Berlinie spłonęło dziewięć pojazdów, głównie w mieszczańskiej dzielnicy Charlottenburg. Od poniedziałku wandale zniszczyli ponad 40 samochodów.

Policja wzmocniła patrole, lecz jest bezradna wobec podpalaczy. Ich celem są często drogie samochody, ale płoną także tańsze auta. Dlatego coraz rzadziej mówi się o politycznych motywach podpaleń, które dotychczas uważano za formę protestów lewackich grup przeciwko kapitalizmowi oraz gentryfikacji uboższych dzielnic miasta.

Merkel ostrzegła również przed zagrożeniem ze strony międzynarodowych grup terrorystycznych i wezwała do zachowania trwałej czujności. Dzisiejszy terroryzm ma wiele twarzy - powiedziała. Zdaniem Merkel zamachy w USA z 11 września 2001 r. nadały problemowi terroryzmu nowy wymiar i zmieniły ocenę zagrożenia.

Choć wiele robimy, by zapobiec zamachom, to absolutne bezpieczeństwo nie jest możliwe. Jednak będziemy bronić naszych wolności przed przemocą i ekstremizmem z każdej strony - przyznała.