Izraelska armia zawiesiła rozejm i wznowiła operację wojskową w Strefie Gazy. To odpowiedź na wystrzelenie przez palestyńskich bojowników 25 pocisków rakietowych w ciągu ostatnich 10 godzin - podały lokalne media.

"Z powodu nieustannego ostrzału rakietowego ze strony Hamasu podczas humanitarnego zawieszenia broni" (które Izrael jednostronnie przedłużył w sobotę wieczorem) izraelskie wojsko wznowiło ataki z morza i powietrza, a także swoją operację lądową - napisała rzeczniczka armii na Twitterze.

Wojsko nakazało też palestyńskim cywilom, by nie zbliżali się do terenów, na których toczą się walki.

Zgodnie z decyzją izraelskich władz, przedłużona przerwa w walkach miała obowiązywać do godziny 23 czasu polskiego. Zawieszenie broni miało charakter jednostronny, bowiem nie zgodził się na nie palestyński Hamas. Rzecznik ugrupowania oświadczył, że nie będzie wstrzymania ognia ze względów humanitarnych bez wycofania izraelskich żołnierzy ze Strefy Gazy i w sytuacji, gdy wielu jej mieszkańców nie może powrócić do swych domów. Domagał się też, by karetki pogotowia mogły swobodnie poruszać się po Strefie Gazy.

Przedstawiciele Izraela wykluczają tymczasem wycofanie wojsk z palestyńskiego terytorium, dopóki wojsko nie uniemożliwi Hamasowi prowadzenia ostrzału i nie zniszczy sieci podziemnych tuneli. Są one wykorzystywane przez bojowników jako składy broni, bunkry i miejsca, z których przeprowadzają oni ataki przeciwko Izraelowi.

W sobotę, dzięki 12-godzinnemu zawieszeniu broni, wielu mieszkańców Strefy Gazy mogło po raz pierwszy od wielu dni wyjść z domów, by uzupełnić zapasy żywności i leków. Służbom ratowniczym udało się zaś dotrzeć do tzw. stref śmierci, gdzie toczyły się najbardziej zacięte walki, i wydobyć spod gruzów zniszczonych domów ponad 150 ciał.

Według źródeł palestyńskich, od 8 lipca, gdy rozpoczęła się izraelska ofensywa w Strefie Gazy, zginęło 1050 Palestyńczyków, a ponad 6 tysięcy zostało rannych. Po stronie izraelskiej zginęło 43 żołnierzy i trzech cywilów.