Polska może stracić na reformach, które strefa euro chce przeprowadzić w związku z kryzysem greckim - ustaliła korespondentka RMF FM Katarzyna Szymańska-Borginon. Już we wrześniu ministrowie finansów Unii Europejskiej mają dyskutować o niekorzystnej dla naszego kraju sprawie utworzenia odrębnego budżetu dla państw strefy euro.

Osobny budżet dla strefy euro oznacza, że Polska otrzyma w kolejnej perspektywie finansowej, a więc po 2020 roku, mniej pieniędzy z brukselskiej kasy. Chyba że do tego czasu przyjmie euro, na co się jednak nie zanosi. 

Osobny budżet jest kontrowersyjny, bo za nim pójdą nowe instytucje, co przypieczętuje podział Europy. To Francja, Włochy i Niemcy popierają ten pomysł, ale Paryż idzie dalej i chętnie widziałby także osobny parlament dla strefy euro, a to oznaczałoby, że polscy eurodeputowani nie będą mieli prawa głosu w wielu sprawach i staną się posłami drugiej kategorii. 

Ostatnio sprawę osobnego budżetu podnosił minister finansów Niemiec Wolfgang Schaeuble, który jest gotów do odstępowania w dalszej perspektywie znacznej części niemieckich wpływów podatkowych samodzielnemu budżetowi strefy euro. Informował o tym tygodnik "Der Spiegel".

Budżetem tym miałby zarządzać przyszły europejski minister finansów. W czerwcu opublikowano tzw. raport pięciu przewodniczących,(kierujących Komisją Europejską, Radą Europejską, grupą ministrów finansów państw strefy euro, Europejskim Bankiem Centralnym i Parlamentem Europejskim) który także zawierał sugestie dalszej integracji (do 2025 roku) strefy euro. 

Najwięcej o osobnym budżecie mówiono w 2012 roku. Jako jedna z pierwszych zagrożenie dla Polski dostrzegła eurodeputowana PO Danuta Hubner, która alarmowała, gdy francuska socjalistka dążyła do powołania osobnej komisji w Parlamencie Europejskim wyłącznie dla eurodeputowanych ze strefy euro.

(mal)