Izraelski sierżant Gilad Szalit, przetrzymywany przez ponad pięć lat przez palestyńskie ugrupowanie islamskie Hamas, zemdlał przed spotkaniem ze swoją rodziną. Stało się to niedługo po tym, jak został uwolniony w zamian za setki więźniów palestyńskich. Zasłabnięcie Szalita opóźniło jego powrót do domu rodzinnego w Micpeh Hila w Galilei. Nie wiadomo, czy zamiast do domu, nie trafi do szpitala na szczegółowe badania.

Niecałą godzinę po przewiezieniu Szalita przez Egipt do Izraela, wojskowy helikopter przetransportował go do bazy lotniczej Tel Nof. Tam uwolniony żołnierz utonął w objęciach swoich bliskich: ojca, matki i dwojga rodzeństwa, a także dziadka.

W bazie Tel Nof żołnierza powitał osobiście premier Izraela Benjamin Netanjahu. Czekali tam na niego również m.in. wicepremier i minister obrony Ehud Barak oraz szef sztabu sił zbrojnych, generał Benny Ganc. Szef rządu uścisnął żołnierza. Witaj w państwie Izrael. Dobrze mieć cię w domu - powiedział. Sierżant był już wtedy ubrany w mundur, a nie w cywilną odzież, w której przybył do Izraela. Uśmiechał się, ale był blady, wyglądał na zmęczonego i wychudzonego.

Podczas ceremonii powitania Szalita Netanjahu powiedział, że trudno było podjąć decyzję o zawarciu porozumienia z Hamasem w sprawie uwolnienia żołnierza. Jako żołnierz i dowódca brałem udział w niebezpiecznych misjach. Zawsze wiedziałem, że jeśli ja albo moi towarzysze wpadną w ręce wroga, to rząd izraelski uczyni wszystko, co w jego mocy, by mnie uwolnić. Jako premier właśnie to zrobiłem - podkreślił. Dodał, że naród izraelski jest razem zarówno w dobrych, jak i złych chwilach. Wzajemna odpowiedzialność jest nie tylko sloganem, ale podstawą naszej egzystencji - oświadczył.

Minister obrony zapowiedział, że zrobi wszystko, by zapobiec porwaniom kolejnych izraelskich żołnierzy. Zarówno Netanjahu, jak i Barak deklarowali też, że tych wypuszczonych palestyńskich więźniów, którzy zdecydują się na powrót do terroru, spotka surowa kara.

Szef sztabu izraelskich sił zbrojnych, generał Ganc, nazwał Szalita bohaterem i życzył mu jak najszybszego "powrotu do normalnego życia".

Wcześniej, tuż po przekroczeniu granicy egipsko-izraelskiej, Szalit został przebadany przez lekarzy. Wedle rzecznika sił zbrojnych, generała Joawa Mordechaja, stan zdrowia uwolnionego jeńca był "dobry i stabilny". Żołnierz wziął prysznic, przebrał się w mundur i połączył telefonicznie z rodziną.

Na terytorium Egiptu Szalit wypowiedział się dla tamtejszej telewizji Nile TV, co - jak twierdzą źródła izraelskie - było naruszeniem uzgodnień. Nie czuję się najlepiej z powodu całej afery - oświadczył. Na arabski zostało to przetłumaczone jednak jako "czuję się dobrze". Jestem bardzo podekscytowany. Od miesiąca czułem, że to się zbliża - cieszył się z uwolnienia Szalit. Jednak dopiero w ubiegłym tygodniu dowiedziałem się, że to nastąpi - przyznał.

Dziś rano Izrael - zgodnie z umową - w zamian za oswobodzenie Szalita wypuścił z więzień 477 Palestyńczyków, a 550 ma wyjść na wolność w ciągu dwóch miesięcy. Wielu z nich zostało skazanych za udział w zamachach terrorystycznych na Izraelczyków. Część rodzin ofiar stanowczo protestowała przeciwko porozumieniu o wymianie sprawców zamachów na Szalita i nawet złożyło w tej sprawie petycje do Sądu Najwyższego. Zostały one jednak oddalone.