Co najmniej 200 uczestników milczącego protestu zatrzymała w niedzielę białoruska milicja na placu przy dworcu kolejowym w Mińsku - poinformowało centrum praw człowieka Wiasna. Ubrani po cywilnemu funkcjonariusze chwytali wybrane osoby i siłą wynosili je do zaparkowanych samochodów.

Zatrzymania zaczęły się tuż przed godziną 19 czasu lokalnego (godzina 18 czasu polskiego). Na placu, gdzie zawsze jest wielu przechodniów, ludzie stali w grupkach, bez żadnych okrzyków ani gestów. Młodzi mężczyźni ubrani po cywilnemu, prawdopodobnie milicjanci, zaprowadzili pierwszych kilka osób do zaparkowanych przy placu samochodów bez numerów rejestracyjnych.

Później zatrzymania stały się brutalne. Na oczach licznych dziennikarzy milicjanci wbiegali między ludzi, chwytali wybrane osoby za ręce i nogi i biegiem wynosili je do samochodów. Z mikrobusów wysiadali mężczyźni w sportowych strojach, którzy ustawiali się na ulicy w kordony, rozdzielając ludzi na mniejsze grupy. Od czasu do czasu wśród ludzi wybuchały oklaski i gwizdy.

Akcja protestacyjna w Mińsku trwała ponad godzinę. Było to piąte z rzędu zgromadzenie o nazwie Rewolucja Poprzez Sieci Społeczne. Od kilku tygodni zgromadzenia takie, zwoływane przez internet, odbywają się w miastach Białorusi w środę wieczorem. W niedzielę okazją do niego było święto państwowe - Dzień Niepodległości.

Podobne akcje odbyły się w niedzielę także w innych miastach Białorusi. Według opozycyjnej gazety "Nasza Niwa" w Mohylewie w proteście wzięło udział około tysiąca osób, w Grodnie, Brześciu i Homlu - kilkaset. Tam również dochodziło do zatrzymań.