Białoruski dziennik "SB. Biełaruś Siegodnia" pisze, że szef polskiego MSZ Radosław Sikorski "najprawdopodobniej rozdzielał środki finansowe" białoruskiej opozycji, a za działaniami na rzecz demokratyzacji Białorusi kryje się "korupcja na szeroką skalę". Rzecznik MSZ Marcin Bosacki powiedział, że resort nie będzie odpowiadał na takie prowokacje.

W artykule zamieszczonym na pierwszej stronie organu administracji prezydenta Alaksandra Łukaszenki, redaktor naczelny Pawał Jakubowicz ocenia, że w Warszawie, gdzie po (wyborach prezydenckich na Białorusi) 19 grudnia większość polityków i prasa wpadły w histerię, zaczęło się dziś poważniejsze analizowanie wydarzeń w Mińsku.

Sikorski osobiście spotykał się prawie z każdym wodzem opozycji, badał ich możliwości i najprawdopodobniej rozdzielał środki finansowe - pisze Jakubowicz. Dodaje następnie: Do 18 grudnia Sikorski dumnie paradował w Unii Europejskiej w lśniącym mundurze głównego eksperta w sprawach białoruskich. Po 19 grudnia (...) stało się jasne, że Mińsk to nie Biszkek i do masowej rewolucji nie doszło. (...) Pan minister okazał się podręcznikowym graczem bez ani jednej złotówki w kieszeni. Teraz Sikorski podlicza straty (...). Runęły nadzieje na przyszłą karierę polityczną.

Jakubowicz uważa, że w Polsce ataki na białoruskie awantury Sikorskiego nabierają coraz ostrzejszego charakteru. Można je uznać za początek nowych, bardziej krytycznych stanowisk wobec działalności "architektów", którzy zaprowadzili polską politykę wschodnią w ślepą uliczkę.

Wcześniej czy później polska opinia publiczna wyjaśni, co działo się za zasłoną dymną Sikorskiego, (dowie się): o związanej z "demokratyzacją" Białorusi korupcji na szeroką skalę, z którą związana była klika wysoko postawionych działaczy. To na przykład państwowe finansowanie bezsensownego kanału Biełsat, którym kieruje (Agnieszka) Romaszewska - córka znanego senatora. Dobrze wiadomo, że demokratyczny senator kosztem niezamożnych polskich podatników rozpiął nad biurem córki solidną parasolkę dobrobytu - ocenia redaktor naczelny "SB".

W artykule krytykuje się też działaczy białoruskiej opozycji, nazywając ich "reliktowymi osobistościami" i twierdząc, że przywódców opozycji podzielił spór o korzyści materialne.