Skrajnie lewicowe tureckie ugrupowanie Rewolucyjny Front-Partia Wyzwolenia Ludu (DHKP-C) twierdzi w oświadczeniu na swej stronie internetowej, że to jedna z jego członkiń dokonała zamachu na konsulat USA w Stambule. W oświadczeniu nazwano Stany Zjednoczone "wrogiem narodów Bliskiego Wschodu".

Skrajnie lewicowe tureckie ugrupowanie Rewolucyjny Front-Partia Wyzwolenia Ludu (DHKP-C) twierdzi w oświadczeniu na swej stronie internetowej, że to jedna z jego członkiń dokonała zamachu na konsulat USA w Stambule. W oświadczeniu nazwano Stany Zjednoczone "wrogiem narodów Bliskiego Wschodu".
Atak na posterunek policji w Stambule /DENIZ TOPRAK /PAP/EPA

Napastniczkę na placówkę dyplomatyczną określono w oświadczeniu jako "rewolucjonistkę" walczącą z "uciskiem amerykańskim", zapowiedziano dalszą walkę do czasu "oczyszczenia Turcji z wszystkich amerykańskich baz".

Wcześniej biuro burmistrza Stambułu informowało, że konsulat USA ostrzelały dwie kobiety, z których jedna została ranna podczas wymiany ognia z policją i zatrzymana.

Tureckie media informowały początkowo o dwójce napastników, którzy rano otworzyli ogień przed budynkiem amerykańskiego konsulatu.

Władze tureckie o zamach na konsulat USA podejrzewały DHKP-C. Ugrupowanie to jest uznawane za organizację terrorystyczną przez Turcję, Stany Zjednoczone i Unię Europejską. Jest odpowiedzialne za wiele zamachów bombowych, w tym za atak na budynek ambasady amerykańskiej w Ankarze w 2013 roku. DHKP-C działa w Turcji od końca lat 70. XX wieku.

Atak na posterunek policji

Do ataku na amerykański konsulat doszło kilka godzin po wybuchu bomby na posterunku policji w Stambule - w wyniku tego ataku 10 osób zostało rannych, w tym trzech funkcjonariuszy policji. W strzelaninie, która wywiązała się po ataku, zginęło dwóch napastników i policjant.

Dotychczas nikt nie przyznał się do ataku na policyjny posterunek. Według agencji AFP, która powołuje się na anonimowego urzędnika, władze tureckie o przeprowadzenie ataku podejrzewają Partię Pracujących Kurdystanu.

(abs)