Co najmniej 33 osoby zginęły, a osiem jest zaginionych z powodu ulewnych deszczy padających od soboty w prowincji Henan w środkowych Chinach - poinformowały miejscowe władze. Lokalne biuro meteorologiczne określiło te ulewy mianem "burzy tysiąclecia".

Hongkoński dziennik "South China Morning Post" informował wcześniej o co najmniej 18 ofiarach śmiertelnych i około 200 tys. osób ewakuowanych z powodu kataklizmu, który sparaliżował również transport w kilkunastu miastach i odciął wiele miejscowości od energii elektrycznej.

W Zhengzhou, stolicy Henanu, woda wdarła się do tuneli metra i uwięziła setki pasażerów w zalanym pociągu. Niektórzy publikowali w mediach społecznościowych dramatyczne nagrania z wnętrza wagonów, gdzie poziom wody stopniowo się podnosił i zaczynało brakować powietrza.

Kończy mi się bateria. Nie wiem, czy to mój ostatni wpis - mówiła przez łzy jedna z pasażerek, dziennikarka radiowa Ding Xiaopei. To jak kręcenie horroru - porównywał inny uwięziony.

Zaczynało brakować powietrza, niektórzy z trudem oddychali, inni wyglądali, jakby tracili przytomność. Ktoś zarządził, żeby nie rozmawiać, aby nie marnować tlenu - powiedział portalowi Caixin jeden z uratowanych.

W zalanym metrze zginęło 12 osób, a ponad 500 zostało uratowanych - wynika z oficjalnych informacji miejscowych władz. Według "SCMP" co najmniej cztery kolejne osoby zginęły w pobliskim mieście Gongyi, gdzie w wyniku opadów osuwała się ziemia i waliły budynki.

Od soboty do wczoraj w mieście spadło 617 mm deszczu, niewiele mniej niż wynosi tam roczna średnia opadów - 640 mm. Miejski urząd meteorologiczny ocenił, że tak obfite opady zdarzają się "raz na tysiąc lat".

Podobnie jak niedawne tragiczne w skutkach powodzie w Europie oraz fale upałów nawiedzające Amerykę Północną, rekordowe ulewy w Chinach wiązane są ze zmianami klimatu - pisze Agencja Reutera, powołując się na opinię naukowców.