13 żołnierzy zginęło, a 55 zostało rannych w sobotnim zamachu bombowym na autobus wiozący kończących służbę wojskowych, do którego doszło w mieście Kayseri w środkowej Turcji - poinformowała armia w oświadczeniu. Na razie nikt nie przyznał się do ataku.

Do eksplozji doszło, kiedy publiczny autobus miejski przewożący kończących służbę żołnierzy przejeżdżał obok innego samochodu, w którym najprawdopodobniej znajdowały się materiały wybuchowe - podawała agencja Dogan. Do zamachu doszło w pobliżu kampusu Uniwersytetu Erciyes.

W dokumencie armia uściśliła, że ofiary to komandosi z brygady stacjonującej w Kayseri.

Jak podawały źródła medyczne poszkodowani w ataku zostali przewiezieni do okolicznych szpitali. Wśród poszkodowanych mogą też być cywile.

Zamach na autobus miał miejsce w tydzień po ataku w pobliżu stadionu drużyny piłkarskiej Besiktas w Stambule, w którym zginęły 44 osoby, a ponad 150 zostało rannych.

Ten zamach bombowy przypomina to, co się stało pod stadionem Besiktasu - mówił w sobotę turecki wicepremier Veysi Kaynak. Zapowiedział jednocześnie, że sobotni zamach nie powstrzyma Ankary przed walką z bojownikami. Do ataku na stadion w Stambule przyznała się później organizacja Sokoły Wolności Kurdystanu (TAK), powiązana ze zdelegalizowaną Partią Pracujących Kurdystanu (PKK).

Po zamachu w Stambule w Turcji zatrzymano 568 osób powiązanych z PKK i organizacjami prokurdyjskimi. Około 200 zatrzymanych to członkowie prokurdyjskiej Ludowej Partii Demokratycznej (HDP), drugiej co do wielkości partii opozycyjnej w parlamencie.

Przywódcy HDP i kilka tysięcy członków tej partii zostało aresztowanych w ramach czystek po nieudanej próbie puczu w lipcu bieżącego roku.

Zawieszenie broni z PKK zostało zerwane w lipcu ubiegłego roku. Według tureckich władz od tego czasu bojownicy PKK zabili 843 funkcjonariuszy sił bezpieczeństwa i 335 cywilów. Równocześnie 9 500 bojowników PKK zostało zabitych w kraju bądź za granicą, rannych lub schwytanych.

Erdogan: Za atakiem stoją Kurdowie z PKK

Prezydent Turcji Recep Tayyip Erdogan twierdzi, że za atakiem w Kayseri stoi Partia Pracujących Kurdystanu.

Styl i cele ataku jasno pokazują, że separatystyczne grupy terrorystyczne próbują zaszkodzić Turcji, osłabić ją i sprawić, aby skoncentrowała swoje siły i środki gdzie indziej - podkreślał Erdogan w wydanym w sobotę oświadczeniu. Wcześniej wielokrotnie określał PKK mianem "separatystycznej grupy terrorystycznej".

Wiemy, że ataki, których byliśmy celem nie są oderwane od rozwoju sytuacji w naszym regionie, szczególnie w Iraku i Syrii - dodał szef tureckiego państwa.

Ankara wielokrotnie krytykowała amerykańskie zaangażowanie w pomoc kurdyjskim oddziałom walczącym w Syrii i Iraku po stronie międzynarodowej koalicji przeciwko Państwu Islamskiemu. Według władz Turcji te oddziały wspierają PKK.

(az)