Mieszkańcy niemieckich powiatów przygranicznych coraz częściej pokazują się na targowiskach po naszej stronie granicy w poszukiwaniu polskich warzyw i owoców. Ma to związek z informacjami o śmiertelnych przypadkach zakażenia odmianą bakterii Escherichia coli.

Na targowisku w Lubieszynie nie ma nerwowej bieganiny ani też Niemcy nie oblegają straganów z warzywami. Jesteśmy tu regularnie co tydzień i kupujemy to co zwykle. Więcej wziąłem tylko polskich szparagów - mówi jeden z klientów.

Sprzedawcy jednak wiedzą, że od wczoraj, niezbyt radykalnie, ale jednak coś się zmieniło: Niemcy pytają, czy te warzywa są polskie - to jest podstawowy warunek ich zakupów.

Czy tak będzie przez dłużej - trudno powiedzieć, ale trudno też to wykluczyć. Wciąż bowiem zdarzają się klienci z Niemiec, którzy przyjeżdżają w maseczkach pamiętanych z czasów ataku świńskiej grypy.