Nie wcześniej niż za tydzień do domów będą mogli wrócić mieszkańcy kamienicy przy ul. Noakowskiego w Warszawie, w której eksplodował wczoraj najprawdopodobniej gaz. Wcześniej inspektorzy budowlani muszą wykonać ekspertyzy, by ostatecznie potwierdzić, że powrót lokatorów do budynku będzie bezpieczny. Jak dowiedział się reporter RMF FM Paweł Balinowski, w miejskim hotelu zamieszkało osiem osób, zaś około 90 pozostałych mieszkańców pozostaje u swoich rodzin.

Jak donosi nasz reporter, duża część mieszkań jest na pierwszy rzut oka w dobrym stanie, ale całkowicie zniszczonych jest 10 lokali i ich stan może potencjalnie zagrażać tym, które wydają się w porządku. Dlatego eksperci muszą skontrolować cały budynek. Potrwa to minimum tydzień, ale być może dłużej.

Przyczyną wybuchu były butle z gazem?

W eksplozji, do której doszło w poniedziałek przed godziną 13 w mieszkaniu na pierwszym piętrze 6-piętrowej kamienicy, rannych zostało pięć osób. Kamienicę przeszukała specjalna grupa ratownicza Państwowej Straży Pożarnej z dwoma psami. Pod gruzami nie znaleziono ludzi.

W rejonie wybuchu zawalił się strop. Służby odcięły dopływ gazu, prądu i wody do budynku. W wyniku eksplozji uszkodzony został także miejski autobus, który akurat tamtędy przejeżdżał. Oprócz mieszkańców kamienicy obrażenia odniosła także jedna osoba jadąca autobusem.

Ustalamy, co mogło być przyczyną tego wybuchu - czy mógł być to wybuch gazu, czy jakaś inna przyczyna - podał kom. Andrzej Browarek z zespołu prasowego Komendy Stołecznej Policji.

Z nieoficjalnych informacji Polskiej Agencji Prasowej wynika, że jednemu z mieszkańców kamienicy odcięto w ostatnim czasie dopływ gazu za nieuregulowanie rachunków. Prawdopodobnie w tym mieszkaniu była butla gazowa i być może to właśnie ona była przyczyną wybuchu - podał informator PAP.

Służby potwierdziły wczoraj, że z budynku wyniesiono dwie butle gazowe. W budynkach, w których użytkowany jest gaz ziemny, nie wolno użytkować butli z gazem propan-butan. Dlaczego te butle znajdowały się w tym budynku, to zadanie dla biegłych i policji - podkreślał rzecznik PSP Paweł Frątczak.

(edbie)