Nie żyje Wojciech Pszoniak, wybitny polski aktor filmowy i teatralny. Artysta, znany m.in. z dzieł Andrzeja Wajdy, miał 78 lat.

Pszoniak zmarł nad ranem w szpitalu im. Orłowskiego w Warszawie. Zmagał się z chorobą nowotworową. 

Bywałem u niego w ostatnich tygodniach, dniach i godzinach życia. Pragnął sakramentów, ale i rozmów. Jedna z nich, na dwa tygodnie przed śmiercią, trwała kilka godzin. Tydzień później kolejne spotkanie, ale to już było bardziej milczenie, i bezradność. Wielki aktor nie mógł już nic powiedzieć, każde słowo przychodziło mu z trudnością - napisał ks. Andrzej Luter na łamach "Więzi".

Będzie go brak jako autorytetu, wykładowcy w szkole teatralnej, jako człowieka który tworzył kryteria naszego zawodu. Wojtek nie kontentował się byle czym, Wojtek... dla mnie był arystokrata mojego zawodu - wspomina Pszoniaka w rozmowie z RMF FM Andrzej Seweryn.

Osobiste wspomnienie to jest rozmowa sprzed miesiąca, kiedy Wojtek mówił, że jest gotowy na śmierć - dodał Seweryn.

Wojciech Pszoniak urodził się 2 maja 1942 roku we Lwowie. Pod koniec II wojny światowej jego rodzina opuściła miasto - Pszoniakowie trafili do Gliwic.

Pochodzę z inteligenckiej rodziny. Nie byliśmy milionerami, ale bardzo dobrze nam się powodziło. Dziadek był dyrektorem fabryki Baczewskiego we Lwowie, z wykształcenia był chemikiem. Miał swoją lożę w operze. Moja matka grała na skrzypcach i malowała. Zwracała uwagę na to, co czytamy, jak jemy, jak się zachowujemy. Wie pani, my po wojnie wszystko straciliśmy. To co nam zostało? Tylko książki, muzyka, teatr. Może dlatego poszedłem w tym kierunku - wspominał w wywiadzie udzielonym PAP z okazji 50-lecia pracy artystycznej.

W wieku 13 lat trafił do wojska. Życie bardzo mi się skomplikowało. Mój ojciec umarł. Bracia nie mieszkali już wtedy z nami. Jeden był na studiach aktorskich, drugi w szkole oficerskiej. Matka nigdy nie pracowała zarobkowo. To była prawdziwa tragedia. Chodziłem pożyczać jajko do sąsiadki. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Miałem poczucie, że jestem w życiu sam. Chciałem popełnić samobójstwo. Ostatecznie poszedłem do orkiestry wojskowej. Spędziłem tam dwa lata, które kompletnie odmieniły moje życie. Wyszedłem z wojska i mentalnie miałem 45 lat. W porównaniu do moich kolegów byłem dojrzałym człowiekiem. Sam sobie dawałem radę ze wszystkim. Nikt mnie nie chronił. To miało konsekwencje w dalszym życiu i decyzjach, które podejmowałem - opowiadał.

W 1968 roku Wojciech Pszoniak skończył Państwową Wyższą Szkołę Teatralną w Krakowie. Aktorskie doświadczenie zaczął zdobywać w teatrze, gdzie występował m.in. w przedstawieniach legendarnego reżysera Konrada Swinarskiego. W Starym Teatrze w Krakowie trafiłem od razu na wspaniałych artystów. Dyrektorem był wówczas Zygmunt Hübner (...). Zacząłem pracować z Konradem Swinarskim, grałem główne role szekspirowskie - mówił PAP aktor.

Styl gry i charyzma Pszoniaka zachęciła innych reżyserów, także filmowych, do angażowania go do swoich przedsięwzięć. Aktor m.in. wcielił się w tytułowego "Diabła" w filmie Andrzeja Żuławskiego. Obraz został jednakże zakazany i na ekrany nie trafił. 

Pszoniak trafił pod opiekę Andrzeja Wajdy, gdzie zagrał pamiętną rolę dziennikarza i Stańczyka w "Weselu". Niebywałą popularność w Polsce przyniosła mu także rola żydowskiego przedsiębiorcy Moryca w "Ziemi obiecanej" na podstawie powieści Władysława Reymonta. Pszoniak pojawił się w tym filmie obok innych tytanów polskiej kinematografii: Daniela Olbrychskiego i Andrzeja Seweryna.

Pszoniak zagrał także Roberspierre’a we francuskim filmie Wajdy "Danton" oraz Janusza Korczaka w "Korczaku" według scenariusza Agnieszki Holland. Wystąpił w około 100 filmach. 

Grał w Teatrze Stu i Starym Teatrze w Krakowie, Teatrze Narodowym i Powszechnym w Warszawie, a także na francuskich scenach w Nanterre, Montparnasse i Chaillot. Pojawiał się także na scenach w Londynie. 

Pszoniak, pytany o marzenia aktorskie mówił, że tak naprawdę nigdy ich nie miał, ale że chciałby jeszcze kiedyś zagrać kobietę. Nigdy nie kalkulowałem, po prostu robiłem to, co kochałem. A miałem co kochać - powiedział PAP.

Od lat 80. mieszkał we Francji, jednak wciąż był związany z Polską. W 2008 roku otrzymał francuski Order Zasługi za "wkład w rozwój stosunków polsko-francuskich w dziedzinie kultury". W 2011 roku został odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.