Wydłuża się lista osób, które wiedziały, że siatka ogradzająca boisko przy jednej z wrocławskich szkół jest pod napięciem. W lipcu zginął tam porażony prądem 15-letni Filip.

Chłopak wdrapał się na mur, na którym przywieszony był kosz, stracił równowagę i spadł. Mimo reanimacji, nie przeżył. Mur stykał się z siatką podłączoną do prądu. Za 3,5-metrowym murem znajduje się podwórko, a dalej mały zakład produkujący poduszki z pierza.

O tym, że siatka jest pod prądem wiedzieli m.in. urzędnicy administracji pobliskich budynków, bowiem o wadliwej instalacji mówiła im właścicielka Zakładu Czyszczenia Pierza.

Oprócz niej, jak ustaliła prokuratura, o prądzie płynącym przez szkolną siatkę wiedzieli też dyrektorka liceum, dyżurny policjant i z pogotowia energetycznego. Na razie zarzut niedopełnienia obowiązków i sprowadzenia powszechnego niebezpieczeństwa przedstawiono dyrektorce szkoły, do której należy boisko.