Szansę odbywania kary w swoich domach będzie mieć wkrótce ponad 11 tys. skazanych. Zapowiada to w "Dzienniku Polskim" gen. Paweł Nasiłowski, pełnomocnik Ministerstwa Sprawiedliwości ds. wdrażania systemu dozoru elektronicznego (SDE). Ma to być rezultat zapowiadanej zmiany obowiązującego w tej kwestii prawa.

Rozszerzeniu ulegnie katalog skazanych, którzy będą mogli zostać użytkownikami SDE. Dotychczas z "domowego więzienia" mogli korzystać odbywający karę do roku pozbawienia wolności, którym do końca odsiadki zostało najwyżej sześć miesięcy. Po wejściu w życie ustawy sąd penitencjarny będzie mógł udzielać zezwolenia na odbycie kary w SDE, jeśli nie przekracza ona roku.

Dotychczas na elektroniczną "obrożę" nie mogli liczyć skazani za przestępstwa umyślne i skarbowe. Nowelizacja wykreśliła ten zapis.

Sceptycy uważają, że SDE to najkosztowniejszy system wykonywania kary. Na zorganizowanie aresztów domowych wydano już ponad 25 mln zł. 750 tys. zł miesięcznie kosztuje eksploatacja centrali. Rozbudowa systemu w tym roku pochłonie następne miliony. Kolejne lata to wydatki rzędu blisko 200 mln zł.

Gen. Nasiłowski przekonuje, że dozór elektroniczny będzie opłacalny, kiedy obejmie kilkutysięczną rzeszę skazanych. Dzisiaj miesięczne utrzymanie więźnia odbywającego karę w SDE kosztuje ok. 400 zł, docelowo ma kosztować ok. 100 zł. Więzień odbywający karę w celi kosztuje dużo więcej, bo ok. 2300 zł.