​Pod Pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni, niedaleko stacji Szybkiej Kolei Miejskiej Gdynia-Stocznia, gdzie 47 lat temu padły strzały do robotników, odbyły się w niedzielę rano jubileuszowe uroczystości z udziałem m.in. premiera Mateusza Morawieckiego. Tamta krew nie była na darmo, ona była kamieniem milowym na drodze do wolności; droga do 21 postulatów MKS w sierpniu 1980 r. wiodła z całą pewnością przez tamtą ofiarę - podkreślił premier.

​Pod Pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni, niedaleko stacji Szybkiej Kolei Miejskiej Gdynia-Stocznia, gdzie 47 lat temu padły strzały do robotników, odbyły się w niedzielę rano jubileuszowe uroczystości z udziałem m.in. premiera Mateusza Morawieckiego. Tamta krew nie była na darmo, ona była kamieniem milowym na drodze do wolności; droga do 21 postulatów MKS w sierpniu 1980 r. wiodła z całą pewnością przez tamtą ofiarę - podkreślił premier.
Premier Mateusz Morawiecki składa kwiaty przed Pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni /Adam Warżawa /PAP

Premier: Tamta krew nie była na darmo

"Nie płaczcie matki, to nie na darmo" mówiły słowa piosenki, którą śpiewaliśmy wielokrotnie. O ile nikt życia nie przywróci tamtym chłopcom i dziewczynom, tamtym mężczyznom i kobietom, tamta krew nie była na darmo - zaznaczył premier.

Ona była kamieniem milowym na drodze do wolności. Droga do 21 postulatów MKS w sierpniu 1980 r. wiodła z całą pewnością przez tamtą ofiarę stoczniowców, dokerów, robotników Grudnia 1970 r. Tutaj w Gdyni, w Gdańsku, w Trójmieście, w Szczecinie, na całym polskim Wybrzeżu - podkreślił szef rządu.

Ta wielka ofiara, która wtedy została złożona obnażyła rzeczywistą twarz reżimu komunistycznego w tamtych latach. Spadły maski. Złudzenia, które wtedy jeszcze niektórzy żywili, odeszły w przeszłość - mówił Mateusz Morawiecki.

Już w wolnej Polsce w czasach III RP mówiono nam: zostawcie historię historykom, popatrzcie w przyszłość. Ale my wiemy bardzo dobrze, że nie ma sprawiedliwej przyszłości, nie ma możliwości realnej walki o lepszą Polskę, jeśli nie wyjaśnimy wszystkich spraw z przeszłości i nie uhonorujemy naszych bohaterów z tamtych lat - dodał premier.

My wiemy bardzo dobrze, że nie ma sprawiedliwej przyszłości, nie ma możliwości realnej walki o lepszą Polskę, jeśli nie wyjaśnimy wszystkich spraw z przeszłości i nie uczcimy, nie uhonorujemy naszych bohaterów z tamtych lat i nie odbudujemy prawdy o naszej przeszłości - powiedział szef rządu.

Tak jak te 21 postulatów nie byłoby możliwych bez Grudnia 70, tak i każda kolejna próba walki o lepszą Polskę, silniejszą i bardziej sprawiedliwą, nie byłaby możliwa bez poprzedniej
- dodał.

"Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chylonii, dzisiaj milicja użyła broni". Tamten "czarny czwartek", dni przed nim i jeszcze dni po nim, to były tragiczne dni, które utorowały drogę do polskiej wolności - mówił premier.

Jesteśmy im winni wdzięczność, winni pamięć, bo dzięki nim możemy dzisiaj budować   tę lepszą Polskę. Cześć ich pamięci! - podkreślił Mateusz Morawiecki. 

Premier Mateusz Morawiecki został w niedzielę, podczas gdyńskich obchodów Grudnia '70 uhonorowany "Pierścieniem Inki", wręczanym za  postawę patriotyczną i krzewienie idei pamięci o Żołnierzach Wyklętych. Pierścień wręczył mu  metropolita gdański arcybiskup Sławoj Leszek Głódź.

"To, co się działo w grudniu 1970 r., było korytarzem do wolności"

Pamiętamy, że Gdynia i ten kawałek Polski przed II Wojną Światową był nazywany korytarzem; dla mnie symbolicznie to, co się działo w 1970 r., potem w 1980 r. to był taki korytarz do wolności - mówił na spotkaniu m.in. z uczestnikami wydarzeń na Wybrzeżu premier Mateusz Morawiecki.

W niedziele rano premier spotkał się z grupą kilkudziesięciu osób, m.in. przedstawicielami rodzin ofiar Grudnia’70 i uczestnikami wydarzeń sprzed 47. lat. Byli też przedstawiciele NSZZ "Solidarność", zarządu regionu gdańskiego i stoczni Gdynia, działacze opozycyjni, m.in. Andrzej Kołodziej, sygnatariusz Porozumień Sierpniowych, działacz pierwszej Solidarności i Solidarności Walczącej oraz minister gospodarki morskiej i żeglugi śródlądowej Marek Gróbarczyk.

Pamiętamy wszyscy z lekcji historii, że ta Gdynia nasza i ten kawałek Polski - 147 km i to licząc razem z Mierzeją Helską - przed II Wojną Światową był nazywany takim korytarzem. Był to korytarz do morza, wolności, wolnej gospodarki - podkreślił Mateusz Morawiecki podczas spotkania w budynku b. dyrekcji dawnej Stoczni Gdynia, obecnie nowoczesnym biurowcu. 

Dla mnie też symbolicznie Gdynia, Gdańsk, Trójmiasto, to, co się działo w 1970 r., potem w 1980 r. to był taki korytarz do wolności - podkreślił premier. 

Korytarz, który nas prowadził do wolności przez trudne lata, rok 1970, 1980 i 1981 -
dodał. Te czołgi, które były wysłane przeciwko robotnikom, przeciwko waszym kolegom (..) obnażyły prawdziwe obliczy tego systemu - mówił Morawiecki do uczestników spotkania. Premier podkreślił, że "tamten grudzień był bardzo ważnym etapem na drodze do naszej wolności". Wasze działania, odwaga, współpraca wtedy ze sobą dla mnie była bardzo ważna - zwrócił się do zgromadzonych.

"Wrócą te czasy, że będziemy mogli świętować wielkie sukcesy przemysłu stoczniowego"

To, że przechowywaliście państwo tę wartość prawdy w latach już późniejszych, w latach 90. i dwutysięcznych - ciężko to mi przechodzi przez gardło - bo tak nie powinno być, powinniśmy od samego początku, kiedy zapanowała wolność móc walczyć o lepszą Polskę. Ale niestety było inaczej - zaznaczył szef rządu. W tym miejscu premier przypomniał o "zwijaniu stoczni, zwijaniu przemysłu stoczniowego, przemysłu morskiego". 

Zwracając się do ministra Gróbarczyka poprosił uczestników spotkania o złożenie mu podziękowań "za to, co dziś tak pięknie odbudowuje". Nie jest prosto odbudowywać coś, co zostało zupełnie zniszczone przez lata - zauważył szef rządu. Dziękuję też wszystkim stoczniowcom i przedsiębiorcom, którzy tutaj w tej substancji stoczniowej, portowej starają się odbudowywać nasz przemysł morski, stoczniowy - dodał Morawiecki.

Premier przyznał, że "wierzy w to, że w ciągu kilku lat przejdziemy tę drogę znowu do świetności, zupełnie innej niż ona była kiedyś, dawno temu ale świetności przemysłu stoczniowego". Gdynia jest najpiękniejszym tego symbolem i na pewno wrócą jeszcze te czasy w nowej Polsce, że  będziemy mogli świętować wielkie sukcesy tego przemysłu tutaj na Wybrzeżu - podkreślił Morawiecki. 

Premier życzył sobie i zgromadzonym, "abyśmy wspólnie budowali ten przemysł, żebyśmy doczekali tych czasów jak najlepszej, jak najsilniejszej Polski". Dziękuję wszystkim wam, którzy - sądząc po siwych włosach - walczyliście wtedy o wolną Polskę i dzisiaj razem musimy ją budować już w tych lepszych czasach - powiedział Morawiecki na zakończenie swego spotkania w budynku dawnej Stoczni Gdynia.

Spotkanie premiera opóźniło się ok. 1,5 godz. "Przepraszam bardzo, że czekaliście na mnie, ale ksiądz arcybiskup to gaduła (metropolita gdański, abp Sławoj Leszek Głódź - PAP) i zagadał mnie troszeczkę" - tłumaczył Morawiecki na początku spotkania. Po kilkuminutowym przemówieniu premier przez kilkanaście minut rozmawiał, przyjmował gratulacje i pozował do zdjęć. Premierowi odśpiewano "sto lat".

"Testament stoczniowców jest wielkim świadectwem"

Tragicznie pomordowani stoczniowcy zostawili nam w spadku testament; to jest wielkie świadectwo, dzięki któremu dzisiaj możemy żyć w wolnej Polsce - mówił premier Mateusz Morawiecki w Szczecinie w 47. rocznicę wydarzeń grudniowych w 1970 r.

"Poczekaj draniu, my cię dostaniem" - tak śpiewaliśmy. Ale nie dostaliśmy go - rozpoczął przemówienie w Szczecinie Mateusz Morawiecki.

Jak przypomniał, w 2013 r. po blisko 20 latach sąd pierwszej instancji uniewinnił Stanisława Kociołka a rok później Sąd Apelacyjny utrzymał tę decyzję. Nie dostaliśmy go, bo taka była III Rzeczpospolita, taki był wymiar sprawiedliwości III RP, wymiar sprawiedliwości, który w dużym stopniu był kontynuacją poprzedniego systemu, tego systemu, z którego wywodził się kat Trójmiasta, jak brzmią słowa tej samej piosenki - dodał szef rządu.

Ten testament, którzy zostawili nam w spadku tragicznie pomordowani stoczniowcy, dokerzy, robotnicy, studenci, młodzież, również żołnierz, Stanisław Nadratowski - który został zamordowany za odmowę wykonania rozkazu strzelania do niewinnych ludzi - to jest wielkie świadectwo, dzięki któremu dzisiaj możemy żyć w wolnej Polsce i ten testament wypełniać - oświadczył Morawiecki.

Premier nawiązał do wystąpienia prezydenta USA Ronalda Reagana, który w Izbie Gmin mówił, że walka z systemem komunistycznym w Polsce będzie trwała jeszcze długo, nawet do początku XXI wieku. 

Reagan nie docenił naszej determinacji, determinacji naszych stoczniowców, robotników, studentów, naszych patriotów, nie docenił i to jest wielka nadzieja. W czasie kiedy chcemy lepszej Polski, warto się o nią starać, warto być Polakiem i walczyć o tę Polskę, bo ona może być już tuż, dużo szybciej nadejść niż nam się wydaje - powiedział Morawiecki. 

Premier podkreślił, że winni "jesteśmy pamięć" bohaterom tamtych wydarzeń, w tym także - jak dodał - "wspaniałym kaznodziejom, księżom". Jak zmarły niedawno ks. Stanisław Szwajkosz, który szedł z pomocą rodzinom wtedy pomordowanych, uczestniczył w tych nocnych pogrzebach. Haniebnych dla władzy komunistycznej - mówił Morawiecki. 

Jak podkreślił władza wtedy "pokazała swoje straszne, zbrodnicze oblicze". "Nie było już potem wątpliwości czym jest ta władza, która się mieniła władzą robotniczą, a tak naprawdę była władzą antynarodową; władzą która prowadziła do zniewolenie i która je podtrzymywała" - dodał szef rządu.  

Prezydent: Musimy nazwać po imieniu zło

Musimy uhonorować niewinne ofiary, a jednocześnie nazwać po imieniu zło, które obciąża sumienie ówczesnych rządzących oraz ich podwładnych, wyzysk i pogardę dla zwykłego człowieka, bratobójcze przemoc, oraz jawną zdradę ojczyzny i narodu - napisał na rocznicę Grudnia 1970 prezydent Andrzej Duda.

"Polskę współczesną, Rzeczpospolitą nowego stulecie będziemy budować na fundamencie prawdy. Dlatego standardy życia społecznego sposób naszego myślenia i decydowania o dobru wspólnym powinny wyrastać z uczciwej, niezniekształconej wizji historii" - dodał w liście odczytanym przez szefa BBN Pawła Solocha, w trakcie niedzielnych uroczystości pod Pomnikiem Ofiar Grudnia 1970 w Gdyni, niedaleko stacji Szybkiej Kolei Miejskiej Gdynia-Stocznia.

Prezydent podkreślił, że "oddajemy hołd naszym rodakom, którzy w zniewolonej ojczyźnie otwarcie upomnieli się o chleb, godność i wolność". "Pochylamy głowy przed robotnikami i innymi uczestnikami ulicznych protestów, którzy jak uwieczniony w Balladzie o Janku Wiśniewskim, 18-letni stoczniowiec Zbyszek Godlewski, zginęli od kul funkcjonariuszy zbrodniczego reżimu" - podkreślił.

Dodał, że "czynimy to z głębokiej wewnętrznej potrzeby, ale też kierując się nakazem sprawiedliwości". "Chcemy i musimy uhonorować niewinne ofiary, a jednocześnie nazwać po imieniu zło, które obciąża sumienie ówczesnych rządzących oraz ich podwładnych. A więc kłamstwo wyzysk i pogardę dla zwykłego człowieka; bratobójcze przemoc, oraz jawną zdradę ojczyzny i narodu" - dodał.

W ocenie prezydenta "musimy piętnować ich haniebne czyny także, dlatego, że przez minione ćwierćwiecze unikali osądzenia i kary w majestatach prawach".

Duda napisał, że kolejnym pokoleniom "trzeba przekazywać "rzetelną wiedzę o komunizmie; o ideologii, która przyniosła tak wiele cierpień i zniszczeń". 

W grudniu 1970 r., w proteście przeciw podwyżkom cen wprowadzonym przez władze PRL, przez Wybrzeże przetoczyła się fala strajków i demonstracji. W Gdańsku i Szczecinie protestujący podpalili gmachy Komitetów Wojewódzkich PZPR. Aby stłumić protesty, władze zezwoliły milicji i wojsku na użycie broni. Według oficjalnych danych w grudniu 1970 r. na ulicach Gdańska, Gdyni, Szczecina i Elbląga od kul milicji i wojska zginęły 45 osoby (w tym 18 w Gdyni, a 16 w Szczecinie), a 1165 zostało rannych. 

(ph)