Osoby, które odziedziczą majątek po bliskich, nie będą już musiały się martwić, że wraz z nim przypadną im też długi spadkodawcy, których nie mają z czego spłacić – dowiedziała się „Rzeczpospolita”. Takich „spadków z niespodzianką" jest bowiem coraz więcej, bo wiele osób bierze kredyty i pożyczki – te ostatnie również w parabankach.

Teraz, aby uniknąć takich nieprzewidzianych długów, spadkobierca musi złożyć oświadczenie o przyjęciu spadku z dobrodziejstwem inwentarza. Jednak mało kto pamięta o tej formalności, tym bardziej, że na złożenie oświadczenia jest tylko pół roku od momentu, gdy dana osoba dowiedziała się o spadku.  

Projekt zmian prawa cywilnego przewiduje, że spadkobierca nie będzie musiał składać oświadczeń, aby nie odpowiadać w całości za długi zmarłego. Zasadą będzie, że ewentualne długi będzie spłacał tylko do wysokości aktywów spadkowych. Jeśli więc np. odziedziczone auto i pieniądze warte będą 50 tys. zł, a potem spadkobierca dowie się o długach w wysokości 200 tys. zł, będzie musiał spłacić tylko 50 tys. zł.

"Komisja Kodyfikacyjna wnosi właśnie ostatnie poprawki do projektu, po uwagach zgłoszonych przez Ministerstwo Sprawiedliwości" - mówi sędzia Robert Zegadło, sekretarz Komisji. Z kolei MS zapowiada rychłe przesłanie nowelizacji do konsultacji międzyresortowych.

Poza zwiększeniem bezpieczeństwa spadkobierców projekt upraszcza też zasady ustalania stanu spadku. Obecnie robią to komornicy, w przyszłości ma wystarczyć proste oświadczenie spadkobiercy złożone w sądzie lub u notariusza.

"Rzeczpospolita"

(mpw)