Najbardziej prawdopodobną przyczyną śmierci 24-latka z Inowrocławia, który zmarł w trakcie interwencji policji, była niewydolność krążeniowo-oddechowa. "Nie wiemy nadal, czy miała związek z użyciem paralizatora" - powiedziała rzecznik bydgoskiej prokuratury Agnieszka Adamska-Okońska.

W trakcie badań pośmiertnych biegły nie ujawnił żadnych obrażeń mechanicznych, które mogłyby pozostawać w związku przyczynowym ze zgonem. Za najbardziej prawdopodobną przyczynę zgonu uznał niewydolność krążeniowo-oddechową. Jeżeli chodzi o podłoże tej niewydolności, zlecone zostały badania histopatologiczne i toksykologiczne - mówi rzecznik Prokuratury Okręgowej w Bydgoszczy.

Dopiero po uzyskaniu wyników tych badań, będzie możliwe określenie podłoża niewydolności. Mają być one znane za kilka tygodni. Wstępne wyniki sekcji zwłok nie dają odpowiedzi, czy był związek między zgonem mężczyzny, a użyciem przez interweniującego policjanta paralizatora.

Wstępne wnioski z sekcji nie dają nam żadnych przesłanek odnośnie do zmiany stadium postępowania w tej sprawie. Jest ono prowadzone w kierunku nieumyślnego spowodowania śmierci. Wszelkie czynności są w tym momencie prowadzone w sprawie. Prokurator kontynuuje swój plan. Przesłuchiwani są świadkowie, gromadzona jest dokumentacja dotycząca przebiegu interwencji i użycia samego tasera - podkreśliła Adamska-Okońska.

Policjanci użyli paralizatora

Policjanci otrzymali w sobotę 19 października zgłoszenie, z którego wynikała konieczność ich interwencji w jednym z mieszkań w Inowrocławiu. Na miejscu mieli zastać agresywnego mężczyznę, demolującego mieszkanie.

Krótko po policji na miejsce przyjechali ratownicy medyczni, bo dyspozytor, który najpewniej odebrał połączenie wykonywane na nr 112, wysłał do mieszkania zarówno policję, jak i karetkę. W trakcie interwencji doszło do nagłego zatrzymania krążenia. Z naszych informacji wynika, że wcześniej policjanci użyli wobec mężczyzny paralizatora. Działo się to wtedy, gdy ratownicy medyczni również byli już na miejscu - mówiła w poniedziałek PAP prokurator Adamska-Okońska.

Poinformowała, że pomimo reanimacji mężczyzna zmarł w mieszkaniu.

Użycie paralizatora było jedną z części działań podjętych przez policjantów w trakcie interwencji. Chcemy też ustalić, jaki i czy w ogóle był związek pomiędzy tą interwencją a śmiercią mężczyzn" - powiedziała Adamska-Okońska. Z informacji przekazywanych przez media wynika, że osoba dzwoniąca pod numer 112 - najprawdopodobniej dziewczyna 24-latka - informowała, że choruje on na serce.

We wtorek pismo do prokuratury skierowała Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Powołała się m.in. na gwarancje zawarte w art. 2 i 3 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, które mówią o prawie do życia, a także zakazie tortur.

Przedstawiciele fundacji zwracają uwagę, że "pozbawienie wolności przez funkcjonariuszy państwowych zawsze oznacza przejęcie przez nich odpowiedzialności za życie i integralność fizyczną danej osoby". HFPC zwraca także uwagę, że postępowanie w takich sprawach powinno być "prowadzone w sposób efektywny i pozwalający na ustalenie przebiegu wypadków, a także osób odpowiedzialnych za ewentualne bezprawne działania".

HFPC prosi prokuraturę o odniesienie się do tej sprawy, a także o informację o wynikach postępowania.