Trzy zarzuty, w tym nielegalnego posiadania broni, usłyszał Franciszek J., który na początku grudnia słownie zaatakował dziennikarkę Telewizji Polskiej. Do zdarzenia doszło podczas jednego z protestów przed Sejmem. Mężczyzna ma policyjny dozór.

Najcięższy zarzut dotyczy nielegalnego posiadania broni. Okazuje się, że podczas wczorajszego przeszukania, w mieszkaniu Franciszka J. znaleziono broń ostrą i gazową, na które mężczyzna nie miał zezwolenia. 

Poza tym zarzuty dotyczą podżegania do przestępstwa - podczas lipcowych demonstracji przed Sejmem mężczyzna miał nakłaniać do użycia przemocy wobec dziennikarza TVP.

Ostatni zarzut to groźby karalne z początku grudnia. 

Prokuratura informuje, że Franciszek J. ma też zarzut popychania policjanta w innym śledztwie. Wcześniej był też karany. 

Podejrzany nie przyznał się do zarzutów. Złożył jedynie oświadczenie.

Franciszek J. musi raz w tygodniu meldować się funkcjonariuszom w jednostce policji. Do tego śledczy zakazali mu kontaktowania się z pokrzywdzonymi, a także zbliżania się do nich. Według prokuratorów takie środki powinny wystarczyć. 

Przepychanki i ostra wymiana zdań

Do incydentu z udziałem zatrzymanego doszło podczas jednego z protestów przed Sejmem. Między mężczyzną a pracującą tam ekipą TVP doszło do przepychanek i ostrej wymiany zdań. Wydarzenie zarejestrowała kamera. 

Pracownicy TVP usłyszeli m.in. wulgaryzmy i groźby, w tym: Bo ci łapy połamiemy. Dziennikarka TVP tłumaczyła, że zajmuje się pracą i apelowała o wzajemny szacunek. Nikt was tu nie potrzebuje (...), kłamiecie - usłyszała w odpowiedzi. Więcej mam szacunku dla k... spod latarni, niż dla Ciebie - mówił mężczyzna w kierunku dziennikarki.

TVP wniosła "o wszczęcie postępowania przygotowawczego i podjęcie niezbędnych czynności dowodowych w celu pociągnięcia sprawcy opisanego wyżej czynu do odpowiedzialności karnej".

(m)