Ponad pół tysiąca osób od kilkunastu godzin koczuje w kolejce, by zapisać się na zabiegi w uzdrowisku w Goczałkowicach-Zdroju w Śląskiem. Pacjenci chcą zagwarantować sobie miejsce na przyszły rok. Informację na ten temat dostaliśmy na Gorącą Linię RMF FM.

Pierwsi pacjenci pojawili się w uzdrowisku już wczoraj po południu. Noc spędzili w samochodach i jednym z budynków.

To, co ich spotkało, nazywają skandalem. To jest chore. Ja na przykład jestem z endoprotezą i żebym mogła się rehabilitować, muszę stać całą noc - usłyszał nasz reporter od jednej z pacjentek. To jest służba zdrowia? Żeby mieć w kieszeni od lekarza skierowanie i żeby od godziny 1 tu stać? To jest chora służba zdrowia. Skandal to jest mało powiedziane. Po prostu brak słów - dodają inni czekający.

W ubiegłym roku nam się nie udało zapisać. My się nie liczymy w ogóle. Najlepiej, gdyby nas nie było, bo pieniądze zostają. Od 11:30 wczoraj czekamy - my, którzy zdrowia nie mamy. To jest karygodne - podkreślają rozżaleni pacjenci.

Zapisy w uzdrowisku zaczęły się o godz. 7:45. Do recepcji wpuszczane są tylko osoby ze specjalnej listy. Ostatni numer to 620.

O sprawie na Gorącą Linię RMF FM napisała do nas późnym wieczorem pani Anna:

"W tym tygodniu otrzymałam skierowanie od lekarza na zabiegi na kręgosłup. W związku z tym wybrałam się o godz. 22 dnia dzisiejszego tj. 11.12.2014 zapisać się na listę! Jak się okazało, tę listę stworzyła kobieta na zwykłej kartce papieru, którą zaczęła zapisywać od godz. 15:00, a co najważniejsze - te prawdziwe zapisy odbędą się dopiero jutro od godz. 7:45 i zapisują na cały rok, a właśnie teraz ok. 100 osób przesiaduje na tapczanach, krzesłach i będą czekać na poranek, żeby być jednymi z pierwszych.

Ja jestem zapisana na tej kartkowej liście i rano muszę wstać, by odstać już swoje, żeby się zapisać... Jestem młodą osobą, więc dla mnie taki widok jest czymś nowym i niezwykłym i nierozumiem, dlaczego wciąż musimy walczyć o każdą wizytę u lekarza, bo skąd mamy mieć na to wszystko pieniądze."