Do siedziby partii Andrzeja Leppera w Warszawie przybyli dziś dwaj jej działacze z nadzieją na odzyskanie weksli. Do jednego szczęście się uśmiechnęło i swój weksel otrzymał, drugi musiał odejść z kwitkiem.

Weksle można otrzymać tylko za pokwitowaniem, którego jeden z dłużników ze sobą nie miał. Nie wiadomo też czy będzie go mieć, ponieważ nie jest pewien czy w ogóle takie pokwitowanie dostał, kiedy weksel podpisywał: Tłumaczenie takie, że bez mojego pokwitowania nie można wyciągnąć tego weksla jest dla mnie dziwne.

Dziwnie też wyglądały same rozmowy dłużników z Samoobrony z wiceszefem partii Januszem Maksymiukiem. Wiceprzewodniczący wychodził z siedziby partii, potem do niej wracał. Raz mówił, że weksle odda, drugim razem, że musi sprawdzić czy takowe w ogóle istnieją i są zapisane akurat na te dwie osoby. Trwało to dość długo, aż w końcu Maksymiuk zamknął się w gabinecie na trwającą ponad godzinę rozmowę. Później okazało się, że z każdym rozmawiał osobno i jeden z dłużników z wekslem wyszedł, a drugi znów usłyszał pokrętne tłumaczenie: Prosił mnie, żeby po ten weksel jeszcze raz przyjechać za tydzień, bo musi wyjechać. A czy to jest prawda, to ja nie wiem.

Nie wiadomo ilu jest takich pechowców, bo szefowie Samoobrony nie chcą zdradzić komu już weksle oddali, a komu jeszcze nie.