Nowe odkrycie w związku z radzieckim samolotem z czasów II wojny światowej, znalezionym w Bzurze obok Wyszogrodu - znaleziono nieśmiertelnik jednego z pilotów. Wcześniej wydobyty został silnik, fragmenty skrzydeł oraz środkową część kadłuba. Niestety, dalsze prace stanęły w miejscu – powód to brak pieniędzy i sprzętu.

Samolot został odkryty pod koniec sierpnia, kiedy opadł poziom Wisły i Bzury. Jego wydobycie zorganizowało stowarzyszenie na rzecz ratowania zabytków "Sakwa". Maszyna to najprawdopodobniej Pe-2, popularna "Peszka". Wiele wskazuje na to, że radziecki samolot został zestrzelony zimą 1945 roku przez wycofujące się oddziały hitlerowskie.

Maszyna, znaleziona w Bzurze jest w kawałkach. Samolot uległ katastrofie, rozbił się o taflę lodową w styczniu ’45 roku. Udało nam się wydobyć jeden silnik - oczywiście powinien być również drugi, ale podejrzewamy, że albo leży gdzieś dalej, albo został rozgrabiony tuż po katastrofie - opisuje Michał Antczak ze stowarzyszenia "Sakwa".

Historyczna układanka

Do tej pory członkowie stowarzyszenia, wspomagani przez lokalnych strażaków i pracowników muzeum Wisły w Wyszogrodzie wydobyli około połowy samolotu. Część elementów, takich jak np. wolant, radiostacja, część kokpitu czy tablicy rozdzielczej można już zobaczyć na ekspozycji muzealnej. Większe elementy, takie jak skrzydło czy kadłub, zostały na razie zabezpieczone i czekają na konserwację. Odnaleziono też szczątki dwóch pilotów maszyny.

Najnowsze odkrycie to nieśmiertelnik, najprawdopodobniej należący do jednego z nich. Ten nieśmiertelnik ma formę bakelitowego pojemnika z małym gwintem. Jest szczelnie zakręcony, w środku jest mała kartka papieru ­- opisuje dyrektor muzeum Wisły w Wyszogrodzie Zdzisław Leszczyński. Na kartce zapisano dane członka załogi, w tym np. jego grupę krwi. Sama kartka zachowała się w doskonałym stanie, ale wypełniony kopiowym ołówkiem tekst jest nieczytelny, być może przy użyciu jakichś technik specjalnych odczytać - dodaje Leszczyński.

Wcześniej udało się zabezpieczyć m.in. wieczko od jednego z elementów wyposażenia samolotu - wyryto na nim nazwisko "Diaczenko" oraz rząd cyfr "21 12 44", będący prawdopodobnie datą. Prośba o pomoc w zidentyfikowaniu samolotu oraz jego załogi została wysłana do ambasady rosyjskiej - trafiły tam również numery silnika, które udało się odczytać z jednego z fragmentów odnalezionej maszyny.

Brakuje środków

Miejsce, w którym znaleziono radziecki samolot prawie na pewno skrywa dalsze tajemnice - najprawdopodobniej są to prostu kolejne części maszyny. Niestety, prace stanęły w miejscu - wszystko przez brak pieniędzy i sprzętu. Kluczem jest tutaj koparka szerokogąsienicowa, która będzie mogła poruszać się po błotnistym terenie - przekonuje Michał Antczak. Tylko taki sprzęt będzie w stanie dotrzeć na miejsce. Brakuje też pieniędzy na opłacenie poprzedniego etapu prac. Potrzeba względnie niewiele, bo 2,5 tysiąca złotych. Prosimy o wsparcie sponsorów, ludzi dobrej woli, którzy interesują się historią i również chcieliby poznać losy tego samolotu - apeluje Antczak.

Na razie swoje wsparcie, osobowe i sprzętowe, zaoferowała armia. Wojskowi saperzy i inżynierowie są gotowi do pomocy, np. przy zabezpieczeniu ewentualnej amunicji znalezionej na miejscu. Niestety, nie dysponują oni odpowiednim sprzętem wydobywczym.

Paweł Balinowski