Są dwa zażalenia ws. umorzenia przez prokuraturę śledztwa dotyczącego poturbowania przez uczestników zeszłorocznego Marszu Niepodległości kobiet, które próbowały zablokować pochód - dowiedział się reporter RMF FM Krzysztof Zasada. Napastnicy, przypomnijmy, bili, kopali, opluwali i znieważali działaczki Obywateli RP.

Jedno zażalenie - jak dowiedział się nasz dziennikarz - skierowano do sądu. Adwokat pokrzywdzonych nie zgadza się w nim ze stwierdzeniem prokuratury, że nie doszło do pobicia kobiet, a agresywni napastnicy nie chcieli ich pobić, a jedynie "wyrazić swoje niezadowolenie".

W drugim zażaleniu - do prokuratury - pełnomocnik działaczek nie zgadza się z opinią z uzasadnienia decyzji o umorzeniu, że śledczy nie mają interesu w ściganiu z urzędu czynów, które powinny być ścigane z oskarżenia prywatnego. Chodzi tu o spowodowanie lekkich obrażeń ciała, naruszenie nietykalności, a także znieważenie kobiet.

Śledztwo umorzone bez... zidentyfikowania napastników

Do pobicia doszło podczas zeszłorocznego Marszu Niepodległości w Warszawie: kilkanaście kobiet z ruchu Obywatele RP i Strajku Kobiet rozwinęło transparent "Faszyzm Stop", ale uczestnicy marszu zniszczyli baner, więc kontrmanifestantki usiadły na jezdni i skandowały antyfaszystowskie hasła. Wtedy zostały zaatakowane: były kopane, bite pięściami i opluwane.

31 sierpnia prokuratura zdecydowała o umorzeniu śledztwa w tej sprawie.

W oficjalnym komunikacie prokuratury, który otrzymał Krzysztof Zasada, możemy przeczytać m.in., że... obrażenia kobiet nie były duże.

Ponadto w wielu przypadkach można mówić jedynie o naruszeniu nietykalności cielesnej, a takich przestępstw nie ściga się z urzędu, a jedynie w trybie prywatno-skargowym. Podobnie dzieje się w przypadku znieważenia.

Co jednak ciekawe - jak ujawnili w ubiegłym tygodniu reporterzy śledczy RMF FM - prokuratura podjęła decyzję o umorzeniu śledztwa bez przesłuchania napastników, a nawet ich zidentyfikowania. Mimo to śledczy w uzasadnieniu umorzenia tłumaczyli m.in., co kierowało agresywnymi uczestnikami Marszu.

Prokuratorzy podkreślili m.in., że - aby można było ścigać sprawców z urzędu - musieliby oni... działać umyślnie. Śledczy natomiast stwierdzili - pytanie, na jakiej podstawie - że "zachowania napastników nie były objęte umyślnością".

Prokuratura bez przesłuchania napastników stwierdziła również, że "zamiarem atakujących nie było pobicie", co więcej: nie mieli zamiaru spowodować skutku "w postaci narażenia pokrzywdzonych na utratę życia, ciężkiego uszczerbku na zdrowiu lub naruszenia czynności narządu powyżej siedmiu dni".

(e)