Brak sędziów, chaos i złe procedury - oto główne powody opóźnień - informuje piątkowa "Rzeczpospolita".

"Sprawność postępowań sądowych jest coraz niższa. Dowód? Najnowsze statystyki Ministerstwa Sprawiedliwości. W 2015 r. proces w sądzie rejonowym trwał średnio cztery miesiące, a w 2017 r. - 5,4 miesiąca. Na załatwienie sprawy rodzinnej trzeba czekać pięć miesięcy, pod warunkiem, że to nie rozwód. Te potrafią ciągnąć się latami" - czytamy w dzienniku.

Jak podaje gazeta, "nie szybciej udaje się załatwiać sprawy pracownicze - na ich rozstrzygnięcie trzeba czekać prawie dziewięć miesięcy (ubezpieczeniowe - tyle samo). Przedsiębiorca mający problem gospodarczy musi się uzbroić w cierpliwość na ponad 14 miesięcy. Pod warunkiem, że sprawa nie jest zbyt skomplikowana".

"Ministerstwo Sprawiedliwości zapewnia, że będzie lepiej. Kiedy? - Gdy zostaną powołani sędziowie dziś będący w procedurze konkursowej przed powołaniem - zapowiada Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości. Czyli kiedy? - Po wakacjach - odpowiada. Wtedy do sądów mają trafić nowi ludzie i prostsze procedury w sprawach cywilnych" - czytamy.

"Sędzia Dariusz Wysocki orzekający w Sądzie Okręgowym w Płocku jest pewien, że problemy wynikają głównie z braku ludzi. Wystarczy przypomnieć, że na koniec 2017 r. zamrożonych było ok. 700 etatów sędziowskich. To jakby wyłączyć z orzekania dwa duże sądy, np. katowicki i warszawski. Konkursy na sędziów ruszyły dopiero kilka miesięcy temu. Każdy trwa 10 - 12 miesięcy" - informuje "Rz". 

(j.)