"To jedna z wybitnych i heroicznych postaci najtrudniejszego okresu, jakim był koniec lat 70. i lata 80. To człowiek, który walczył na pierwszej linii" - mówi o Zbigniewie Romaszewskim były opozycjonista Janusz Onyszkiewicz. "Był nieprawdopodobnie poważnym człowiekiem. Nie miał hamulców, jeśli idzie o wolność" - dodaje Andrzej Celiński. Przeczytajcie, jak zmarłego dziś polityka wspominają działacze antykomunistycznej opozycji z czasów PRL.

Z mojego punktu widzenia istotne były dwie rzeczy - Zbyszek zawsze bardzo blisko współpracował z Zosią, swoją żoną. To był tandem. Oni zawsze koncentrowali się na prawach człowieka...

Zbyszek nie miał hamulców, jeśli idzie o wolność. Chyba w 1978 czy 1979 roku pojechał do Moskwy spotkać się, jak fizyk z fizykiem, z Andriejem Sacharowem. Nie wiem, czy to był jakiś kongres czy coś... Mnie by do głowy nic podobnego nie przyszło, a on nie miał żadnych oporów w takich kwestiach. Był nieprawdopodobnie poważnym człowiekiem, dosyć trudnym w obyciu, zawsze bardzo skoncentrowanym.
Kiedy mnie posadzili do więzienia wspólnie z innymi członkami KOR-u w 1977 roku w maju to byłem tak zaprzyjaźniony, że pisałem do Romaszewskich listy. Byli jednymi z pierwszych osób, z którymi spotkałem się po wyjściu. Pojechaliśmy razem ze Zbyszkiem do Radomia odwiedzić ludzi, którzy wyszli m.in. dzięki jego działalności z więzienia. To był jeden z bardziej wzruszających momentów w moim życiu. Ściskaliśmy się razem z radości, że udało się nam tych ludzi wyciągnąć z więzienia.
Zbyszek był człowiekiem, o którym się mówi, że miał bardzo radykalne poglądy. Nie, tak nie było. Pamiętam go jako człowieka oddanego obronie praw człowieka i osób wykluczonych społecznie. Jeśli dziś mówimy o organizacjach pozarządowych, które działają w tej sprawie, to należy pamiętać, że Zbyszek był prekursorem tworzenia takich struktur. Aktywna w tej dziedzinie była cała jego rodzina: żona, córka. Zbyszek w kontaktach międzyludzkich był człowiekiem bardzo ciepłym, dobrym, przychodzącym z pomocą. Myślę, że odchodzi dzielny człowiek, w historii Polski osobowość wybitna. Człowiek, który przyczynił się do tego, że jesteśmy wolni. Takich było niewielu. Jeśli dziś mówi się, że prawda staniała, to Zbyszek niezależnie od tego, czy była to Polska zniewolona czy wolna, to on zawsze stał po stronie prawdy.
Romaszewski to jedna z wybitnych i heroicznych postaci najtrudniejszego okresu, jakim był koniec lat 70. i lata 80. To człowiek, który walczył na pierwsze linii - kierował Biurem Interwencji "Solidarności", a przedtem zajmował się też interwencjami, by pomóc ludziom, którzy ze względu na represje władz znaleźli się w sytuacji trudnej. Cały czas był narażony na możliwe represje. Później działał w podziemiu, organizował Radio "Solidarność". Pamiętam, że gdy byłem w więzieniu to przez okno mogłem słyszeć taką audycję, nadawaną specjalnie dla nas-więźniów. To było naprawdę wzruszające i słuchanie nas podtrzymywało na duchu.
Romaszewski był politykiem niezależnym. Był zawsze wierny sobie i swoim przekonaniom, czemu dał wyraz w głosowaniu o uchylenie immunitetu senatorowi Krzysztofowi Piesiewiczowi. Kojarzył mi się również zawsze z człowiekiem eleganckim, nienagannie ubranym, co wyraźnie odróżniało go od szarości i beznadziei okresu PRL.
Zbyszek w odróżnieniu od innych kolegów z Komitetu Obrony Robotników, którzy są związani z PiS-em, bardzo pilnował tej tradycji i nie mówił nic złego o Komitecie. Więc z przyjemnością widywaliśmy się w te rocznice. On jakoś tej naszej wspólnej przeszłości się nie wypierał. Co zresztą bardzo dobrze o nim świadczy, przy różnicach politycznych.

Wielkim dziełem Zbyszka był Raport Helsiński, pierwszy raport zrobiony dla Komitetu Helsińskiego o nadużyciach praw człowieka. Byliśmy wszyscy bardzo dumni z tego, że taki raport powstał, pomagaliśmy. Nie zawsze się z nim zgadzałem politycznie, ale to była naprawdę wielka postać polskiej opozycji demokratycznej.
Wiele lat współpracowałem ze Zbigniewem Romaszewskim - on był w KOR, ja w ROPCiO, ale współpracowaliśmy, potem w Solidarności, w podziemiu. W OKP byliśmy również. Te podziały, które dzisiaj są, niezwykle ostre, brutalne, dramatyczne, one wtedy takie nie były.

Bardzo, bardzo go szanowałem, nigdy właściwie nie mieliśmy ostrych sporów. Był człowiekiem kulturalnym, z wielką klasą. Nigdy nie przekraczał pewnego poziomu sporu politycznego.