Polscy przetwórcy żywności domagają się od rządu, by zwolnił ich z obowiązku ograniczania zużycia prądu. Przez ostatnie trzy dni obowiązywały limity w dostawach energii. Teraz są zniesione, ale jutro mogą wrócić.

Natychmiastowe zatrzymanie produkcji żywności jest niemożliwe - ostrzegają przetwórcy.

Rząd jednak na razie ich apel zignorował. Wicepremier, minister gospodarki Janusz Piechociński stwierdził, że to temat na następną kadencję. A problem jest ogromny, bo przetwórcy żywności nie mają jak planować pracy.

Firmy dostają co chwila sprzeczne komunikaty. Potem nagle dzwoni pan z elektrowni i mówi: proszę wyłączyć zakład w ciągu godziny, i praktycznie nie wiadomo, co robić - mówi Andrzej Gantner z Polskiej Federacji Producentów Żywności. To szczególnie dotyczy producentów mięsa i nabiału. Nagle okazuje się, że linia musi stanąć, a kilka tysięcy sztuk chociażby kurczaków czeka na ubicie. W tej temperaturze to jest wręcz tragedia - dodaje Gantner. I ostrzega, że to powoduje wielomilionowe straty pieniędzy i co ważniejsze żywności.

Nie usuną awarii? Znów będą limity

Dziś po południu rząd zdjął ograniczenia w dostawach i zużyciu prądu, bo w działających elektrowniach udało się znaleźć dodatkowe moce. Energetycy sięgnęli po rezerwy i zapasowe bloki. 

W związku z tym, że kolejny blok dołączył, zdecydowaliśmy, żeby od godziny 13:00 ten stopień zasilania wrócił do poziomu normalnego, czyli 11- mówi prezes Polskich Sieci Elektroenergetycznych Henryk Majchrzak.

Jutro mogą jednak wystąpić podobne problemy z energią. Jeżeli po awarii nie uda się uruchomić głównego bloku elektrowni w Bełchatowie, od godziny 10:00 znowu możemy mieć ograniczenia. Naprawa postępuje z problemami i uruchomienie bloku ciągle jest przesuwane. Miało nastąpić ono wczoraj. Teraz energetycy twierdzą, że powinno się to udać do północy. 

(mal)