Prokuratura Okręgowa w Warszawie odmówiła wszczęcia śledztwa w sprawie zagranicznych studiów ministra finansów Pawła Szałamachy. W poprzedniej kadencji Sejmu szef resortu - wtedy jako poseł - wyjechał na studia do USA. Choć z tego powodu nie było go na niektórych posiedzeniach Sejmu, to cały czas pobierał wynagrodzenie.

Doniesienie do prokuratury złożyli posłowie PO. Poseł Krzysztof Brejza ocenił wówczas zachowanie Szałamachy jako "niezwykłe". Pan minister finansów zdawał sobie sprawę z tego, że nie będzie w stanie realizować swoich obowiązków poselskich, wyjechał za Ocean, a mimo to pobierał uposażenie poselskie, pobierał też kwotę ryczałtu na prowadzenie biura poselskiego, a co bardzo istotne - pobierał również dietę poselską - mówił Brejza. Jak dodał, chodzi o 90 tysięcy złotych uposażenia i 20 tysięcy złotych diety.

O sprawie stało się głośno pod koniec lutego. Wtedy "Rzeczpospolita" napisała, że na przełomie 2014 i 2015 roku Szałamacha, wówczas poseł PiS, na prawie rok wyjechał do USA, by studiować na Uniwersytecie Harvarda. Według gazety, polityk wystąpił najpierw do marszałka Sejmu Radosława Sikorskiego o bezpłatny urlop na czas studiów, a gdy go nie otrzymał, pobierał uposażenie i dietę, choć niemal nie pracował jako poseł.

W związku z publikacją gazety resort finansów wyjaśniał, że Szałamacha "jako poseł VII kadencji Sejmu w czerwcu 2014 - zgodnie z regulaminem Sejmu - wystąpił z wyprzedzeniem o urlop, który został przyznany, a następnie cofnięty przez marszałka Sejmu w połowie semestru jesiennego, już w trakcie studiów opłaconych osobiście". "Wobec tego poseł Paweł Szałamacha wielokrotnie przerywał studia latając do kraju na własny koszt, żeby uczestniczyć w posiedzeniach Sejmu. Kancelaria Sejmu (zgodnie z regulaminem Sejmu) potrącała wynagrodzenie na takich samych zasadach jak dotyczące wszystkich posłów, w zależności od obecności" - informował resort finansów.

(abs)