30 października a nie 23 mogą odbyć się wybory parlamentarne. Jak ustalił reporter RMF FM Konrad Piasecki, prezydent waha się między tymi terminami, a decyzję podejmie, gdy rząd przedstawi mu kalendarz naszej unijnej prezydencji. O 23 października jako dacie wyborów, mówią od kilku tygodni politycy Platformy Obywatelskiej.

Prezydent rozważa inny termin, by w ten sposób pokazać do kogo w tej sprawie należy decyzja i ostatnie zdanie. Platforma - mocno niefrasobliwie - najpierw po cichu ustaliła, że wybory powinny odbyć się 23 października, a potem właściwie oficjalnie to ogłosiła.

W Pałacu Prezydenckim nie spotkało się to - delikatnie mówiąc - z uznaniem. Budujący swą polityczną pozycję Bronisław Komorowski nie ma ochoty pełnić roli wyłącznie notariusza decyzji rodzimej partii i Donalda Tuska, dlatego z jego obozu dochodzą sygnały, że prezydent bierze pod uwagę także inne daty. Najpoważniej - pierwszą niedzielę listopada - wychodząc z założenia, że z punktu widzenia polskiej prezydencji może okazać się, że im później odbędą się wybory, tym lepiej.