"Oczekuję od opozycji konstruktywnych propozycji ws. Trybunału Konstytucyjnego, a nie krytyki i narzekania" - powiedziała premier Beata Szydło. Zaproponowała też opozycji wspólne przepracowanie takiej zmiany w prawie, która uspokoi sytuację.

"Oczekuję od opozycji konstruktywnych propozycji ws. Trybunału Konstytucyjnego, a nie krytyki i narzekania" - powiedziała premier Beata Szydło. Zaproponowała też opozycji wspólne przepracowanie takiej zmiany w prawie, która uspokoi sytuację.
Beata Szydło /Patrick Seeger /PAP/EPA

Ja dzisiaj proponuję konsensus. Proponuję opozycji, żebyśmy wspólnie przeprowadzili taką zmianę w parlamencie, która sytuację po prostu uspokoi. I to jest rozwiązanie konkretne. Natomiast ja z bardzo dużym zainteresowaniem oczekuję propozycji ze strony opozycji. Bo póki co jest tylko krytyka i narzekanie, a nie ma żadnych konstruktywnych propozycji - mówiła premier w Polsacie News i TVP Info.

TK jest w Polsce potrzebny, nikt nie ma zamiaru rezygnować z TK. Są państwa w Europie, które nie mają trybunału, są takie, które chcą likwidować. My chcemy nie tylko żeby dalej funkcjonował, istniał, ale żeby po prostu sprawnie działał - powiedziała.

Jak oceniła premier, spór wokół TK jest sporem politycznym, a nie merytorycznym. My proponujemy, żeby na drodze politycznej, konsensusu wszystkich stron w parlamencie, po prostu to rozwiązać - zaznaczyła.

PiS zaproponowało, żeby opozycja wybierała 8 z 15 sędziów Trybunału.

"Ci, którzy mówią, że trzeba to zniszczyć, robią ogromny błąd"

Szefowa rządu powiedziała w Polsat News i TVP Info, że w dobie kryzysów, które dotknęły Unię, m.in. problemu migracyjnego w Europie, zaczęły się pojawiać głosy tych, którzy zaczęli wątpić w skuteczność wspólnotowych instytucji.

Ci, którzy mówią, że trzeba to zniszczyć, robią ogromny błąd. Trzeba je wzmacniać i trzeba doprowadzić do tego, żeby sytuacja w Europie się stabilizowała, żeby UE się umacniała, bo tylko taka UE jest w stanie poradzić sobie z wyzwaniami, które teraz są przed całym światem - oceniła Szydło. Premier podkreśliła, że w polskim interesie jest stabilizacja i umacnianie Wspólnoty, "a nie budowanie takiego poczucia, że trzeba iść w innym kierunku". Szefowa rządu dodała, że jest to ważne także z punktu widzenia kryzysu w Chinach, który dotyka globalną gospodarkę. Trzeba być przygotowanym na różne rozwiązania - zauważyła Beata Szydło.

Premier zapewniła, że Polsce zależy na bardzo dobrych relacjach z naszymi sąsiadami, m.in. z Niemcami, które są dla nas bardzo ważnym partnerem. Przypomniała, że w czwartek do Warszawy przyjeżdża minister spraw zagranicznych Niemiec Frank-Walter Steinmeier, który spotka się z szefem resortu spraw zagranicznych Witoldem Waszczykowskim. Rozmowy mają być poświęcone bieżącym zagadnieniom dotyczącym polityki bezpieczeństwa i polityki wschodniej. Szydło poinformowała, że sama też spotka się w czwartek z szefem niemieckiej dyplomacji.

Odnosząc się do innego sąsiada Polski, czyli Rosji powiedziała, że stosunki są "niezwykle skomplikowane", biorąc przede wszystkim pod uwagę to, co dzieje się na Ukrainie. Premier zaznaczyła, że wiąże jednak duże nadzieje z wizytą polskiego wiceministra w Moskwie. W piątek w stolicy Rosji mają odbyć się konsultacje polsko-rosyjskie. Polskę reprezentować będzie wiceminister spraw zagranicznych Marek Ziółkowski.

Premier była także pytana o wtorkową debatę w PE nt. Polski, o to, czy dostała wsparcie od polskich przedstawicieli we władzach unijnych, m.in. przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska i czy pogratulował jej już po debacie. Szydło mówiła, że przywitała się z Tuskiem, który powiedział jej, że nie może brać udziału w debacie, ale będzie ją oglądał. Premier dodała, że nie miała okazji rozmawiać z szefem Rady Europejskiej już po debacie w PE.

Myślę, że pan przewodniczący Donald Tusk ma bardzo ważną rolę do spełnienia, bycia takim ambasadorem spraw polskich w Unii Europejskiej. Jest takie poczucie w Polsce, że skoro Polak pełni ważną funkcję, powinien być ambasadorem naszych polskich spraw - podkreśliła szefowa rządu. Przyznała też, że przewodniczący PE Martin Schulz chciał, "aby debata miała przebieg koncyliacyjny", a jego zgoda na to, by polska premier zabrała głos więcej niż dwa razy, była "miłym, dobrym gestem w stronę Polski".

(mal/mn)