O szczęściu w nieszczęściu może mówić matka 4-tygodniowej dziewczynki z Jaworzna. Gdy jej dziecko zaczęło się dusić natychmiast chwyciła za telefon. Zamiast zadzwonić na pogotowie, wykręciła numer policji. Funkcjonariusz zachowując zimną krew poinstruował matkę, co ma robić. Telefoniczna pomoc trwała aż do momentu, gdy dziewczynka odzyskała oddech. Trafiła do szpitala na obserwację.

O szczęściu w nieszczęściu może mówić matka 4-tygodniowej dziewczynki z Jaworzna. Gdy jej dziecko zaczęło się dusić natychmiast chwyciła za telefon. Zamiast zadzwonić na pogotowie, wykręciła numer policji. Funkcjonariusz zachowując zimną krew poinstruował matkę, co ma robić. Telefoniczna pomoc trwała aż do momentu, gdy dziewczynka odzyskała oddech. Trafiła do szpitala na obserwację.
zdjęcie ilustracyjne /Józef Polewka /Archiwum RMF FM

Telefon od zrozpaczonej kobiety odebrał zastępca oficera dyżurnego komendy policji w Jaworznie - aspirant sztabowy Mariusz Kolat. Mieszkanka dzielnicy Podwale płacząc tłumaczyła, że 4-tygodniowe dziecko nie oddycha i robi się sine. Policjant przez telefon instruował kobietę, jak udzielić pierwszej pomocy. Jednocześnie skontaktował się z dyspozytorem pogotowia, który natychmiast wysłał na miejsce karetkę. Dzwoniąca kobieta pomyliła numery i zamiast na pogotowie, zadzwoniła pod numer 997. Cały czas była przekonana, że rozmawia z dyżurnym pogotowia ratunkowego.

Aspirant polecił matce odwrócić dziecko na brzuch, głową w dół, i delikatnie uderzać między łopatki. Policjant równocześnie ustalał dane potrzebne do wezwania karetki pogotowia. W tym czasie drugi mundurowy powiadomił służby medyczne. Po chwili dziewczynka odzyskała przytomność i zaczęła głośno płakać. Niemowlę z matką trafiło do szpitala, gdzie przebywa na obserwacji.

Kobieta potwierdziła, że pomyliła się przy wybieraniu numeru telefonu alarmowego, ale teraz nie żałuje, że dodzwoniła się na policję i trafiła na funkcjonariusza, któremu jest bardzo wdzięczna za pomoc. Sam dyżurny skromnie mówi, że swoją pracę stara się wykonywać jak najlepiej i cieszy się, że dziewczynce już nic nie zagraża.

APA