We wrocławskim szpitalu na świat przyszło dziecko, choć jego matka nie żyła prawie od dwóch miesięcy, a lekarze przez 55 dni podtrzymywali jej funkcje życiowe. Wcześniak - przez cięcie cesarskie - urodził się w 27. tygodniu ciąży. Kobieta chorowała na raka mózgu.

Decyzję o podtrzymywaniu czynności narządów podjął zespół lekarzy. U kobiety stwierdzono śmierć mózgu, jej serce wciąż biło. Decyzję podjęliśmy ze względu na ciążę. Była ona na tyle zaawansowana, że szanse na uratowanie dziecka wydawały nam się duże. To była walka o życie dziecka. Zakończyła się na szczęście pomyślnie - przyznaje doktor Andrzej Kűbler, kierownik katedry anestezjologii Uniwersyteckiego Szpitala Klinicznego we Wrocławiu.

Opieka nad pacjentką, która do szpitala trafiła w 17. tygodniu ciąży, była bardzo trudna. Bez funkcji mózgu organizm działał bardzo chaotycznie. Spadało ciśnienie tętnicze, poziomy hormonów, cukrów. Kobieta miała skłonność do zakażeń. Cały czas prowadzona była bardzo intensywna terapia - wyjaśniał w rozmowie z naszym dziennikarzem doktor Andrzej Kűbler.

Takie przypadki zdarzają się bardzo rzadko - dodaje. Kobieta zmarła z powodu nieleczonego guza mózgu, który znacznie się rozwinął.

Dziecko urodziło się 9 stycznia. Ważyło tysiąc gramów. Było skrajnym wcześniakiem - mówi Barbara Królak Olejnik z kliniki neonatologii. Decyzję, by zakończyć ciążę, ponieważ dalsze utrzymywanie płodu w łonie matki groziło śmiercią dziecka.

Dziecko urodzone przed 20. tygodniem życia nie miało żadnych szans na przeżycie. Od początku uczestniczyliśmy w konsultacjach z zespołem anestezjologów - opowiada doktor Królak Olejnik.

Lekarze przyznają, że znają przypadki utrzymywania kobiet ciężarnych przy życiu od kilku dni do kilku miesięcy. Dotyczyły one jednak kobiet w znacznie bardziej zaawansowanej ciąży. W Polsce do takiej sytuacji doszło prawdopodobnie po raz pierwszy.

Noworodek wymagał intensywnej terapii. Dziecko otrzymało leki wspomagające rozwój płuc. Musiało być leczone antybiotykami. Po miesiącu maluch został odłączony od respiratora.

Po trzech miesiącach pobytu w szpitalu chłopiec został wypisany do domu. Waży ponad trzy kilogramy. Sam może jeść. Jest pod opieką ojca. Będzie wymagał dalszej rehabilitacji. Ma jednak szanse na normalne życie.

(abs, MKam)