Dziś w kalendarzu świąt nietypowych - "Dzień włóczykija". Dla włóczykija-podróżnika najważniejsza jest wolność. Bo sam decyduje, gdzie kupi pamiątki z podróży, co zobaczy. Podróżnik Michał Witkiewicz był już w 98 krajach na całym świecie. Jego ostatnia, samotna podróż to Zjednoczone Emiraty Arabskie, Oman i Jemen. Mógł liczyć na darmowe noclegi, wyżywienie, a nawet transport.

Każdy podróżnik jest włóczykijem?

Myślę, że po części tak. Jeżeli mówimy o typowym podróżniku, a nie turyście.

I czym to "włóczykijstwo" się objawia?

Tym, że nie można wysiedzieć za długo w domu. Tym, że jak już jesteśmy gdzieś, to trasa sama bardzo często się tworzy.

Czyli trochę spontaniczności w tym wszystkim?

Jak najbardziej. Spontaniczność musi być, bo bez tego tak naprawdę ta podróż byłaby zbliżona do tego, co oferują nam biura podróży.

Czyli bagaż skromny, ale w tym bagażu obowiązkowo pole dla spontaniczności, dla frywolności?

Tak, i oczywiście podstawowe atrybuty podróżnika, czyli mapy, przewodniki, skąd tę wiedzę można czerpać, bo nie tylko od miejscowych ją czerpiemy.

A co pana tknęło, żeby pojechać w taki mało - chyba - przyjazny rejon?

Zdecydowanie bardzo przyjazny, mówię tu o Jemenie, zdecydowanie najbardziej przyjaznym kraju w krajach arabskich. To, co mnie natchnęło, to promocja biletów lotniczych.

Tak po prostu?

Tak, w większości przypadków często jest to właśnie jakaś promocja, niekoniecznie biletów lotniczych, ale jakieś tanie oferty w danym kierunku. Wtedy podróżnik się decyduje, że akurat pojedzie w tym kierunku.

Lądowanie w stolicy Jemenu?

Tak, lądowanie w Sanie, lądowanie w stolicy Jemenu, w środku nocy, totalne zaskoczenie, bo byłem w prawie setce krajów na świecie, ale takiego lotniska to jeszcze nie widziałem.

Podejrzewam, że z tego lotniska do hotelu pan się nie wybierał?

W tym wypadku akurat wybierałem się, bo byłem w środku nocy, była 24, ciężko byłoby czegokolwiek w mieście szukać, poza tym za bardzo nie ma innych obiektów noclegowych, a spanie na ulicy w kraju, który ogarnięty jest jednak konfliktem politycznym, nie byłoby zbyt bezpieczne z punktu widzenia Europejczyka.

Ale to nie był taki turystyczny pobyt, że mamy tydzień w hotelu zarezerwowany i tam spędzamy czas.

Nie, nie, absolutnie nie. Pierwsza noc w hotelu, a później już co Bóg da.

Co Bóg dał?

A Bóg dał bardzo życzliwych ludzi na trasie, oblicze Jemenu okazało się zupełnie innym, aniżeli kreują je media, zwłaszcza telewizja. Jemen pokazywany jest jako kraj ogarnięty konfliktem, oczywiście ten konflikt gdzieś tam jest, ale mnie osobiście nie dotykał.

Na co włóczykij, podróżnik mógł w tym Jemenie liczyć?

Na życzliwość objawiającą się darmowymi noclegami, bezpłatnym transportem i wyżywieniem, czyli w zasadzie na wszystko, co jest potrzebne człowiekowi, żeby przetrwać.

To był pan trochę taką atrakcją dla miejscowej ludności?

Tak, byłem bardzo dużą atrakcją, bo tam turystów rocznie jest naprawdę niewielu.

Jak reagowali, oprócz tego, że życzliwie?

Na hasło Bolanda, czyli Polska, bardzo życzliwie, uśmiechali się, zwłaszcza że sporo pojazdów jest produkcji polskiej np. na ulicy można znaleźć żuki, małe fiaty i stare samochody, których używa na co dzień wojsko i policja.

Choć to taki odległy kraj, to prawie jak w domu?

Będąc w Adenie, drugim pod względem wielkości mieście tego kraju, spotkałem człowieka, który znał doskonale miasto, w którym ja na co dzień mieszkam, a więc Gdańsk.

A skąd miał tą wiedzę?

Wielu Jemeńczyków pracowało na terenie Polski, akurat ten spędził 7 lat w stoczni gdańskiej.

Co pan najbardziej z tej podróży zapamiętał?

Na pewno łapanie autostopu. Nigdzie indziej mi się takie łapanie nie zdarzyło, albowiem to wojsko łapało mi samochody i to wojsko wypraszało jegomości, którzy jechali w samochodzie tylko po to, żebym ja miał miejsce.

A dlaczego akurat tak?

Tam nie ma swobodnego przejazdu pomiędzy miastami, trzeba mieć pozwolenie na przejazd między nimi, i to oni musieli znać numer rejestracyjny samochodu i żeby znać ten numer musieli wiedzieć, do którego samochodu mnie wsadzają.

Pełna kontrola...

No może nie do końca pełna, ale na tych terytoriach, które administruje rząd w Sanie, z czymś takim można się spotkać.

A to nie było trochę ograniczenie tej podróżniczej wolności?

Nie, mnie to cieszyło, bo ja miałem problemy lingwistyczne, niestety mój arabski ograniczał się do kilkudziesięciu, później kilkuset słów, więc troszkę ciężko było się porozumieć.

Jak dokładnie to łapanie stopa wyglądało?

No bywało różnie, ta historia się wielokrotnie powtarzała, ale jeden taki odcinek zapadł mi w pamięć, kiedy to sam naczelnik jednostki wojskowej zdecydował o tym, że żołnierze mają mi pomóc w łapaniu stopa. Zdecydował się tylko i wyłącznie na to, że długie lata był w Moskwie, znał świetnie język rosyjski, którym i ja się posługuję.

To jakby luksus, bo przecież taki żołnierz zawsze zatrzyma samochód.

Tak, tym bardziej, że to wyglądało dość śmiesznie: ja siedziałem na kawie u naczelnika jednostki wojskowej. On przekazał coś swoim podwładnym. Co? Ja do końca się nie orientowałem, a po chwili żołnierz przyszedł i coś zameldował i kazali mi iść. Okazało się, że samochód już czeka pod jednostką, ludzie przestraszeni, bo nie wiedzą, kogo mają mieć na pokładzie, władowali mnie do tego samochodu. Mało tego, zapewnili mi jeszcze ochronę w postaci jednego żołnierza, który cały 200-kilometrowy odcinek jechał wraz ze mną.

Rzeczywiście, bardzo życzliwi ludzie.

Te kraje słabo rozwinięte gospodarczo bywają zdecydowanie ciekawsze od tych wysoko rozwiniętych gospodarczo.

Co w Jemenie jest największą atrakcją? Bogactwo kulturowe, może zabytki?

Kultura w wielu krajach arabskich może zaskakiwać nas Polaków, natomiast mnie zaskoczyły przede wszystkim zabytki sprzed paru tysięcy lat, niesamowite krajobrazy, wysokie góry, ja się spodziewałem, ze to będzie bardziej kraj pustynny, a okazało się na miejscu zupełnie inaczej.

Czyli jak?

Czyli góry, doliny porośnięte zielonymi polami i także spora część gajów palmowych, no coś przepięknego.

I z Jemenu dokąd się pan udał?

Z Jemenu do Omamu, co prawda miałem wątpliwości czy tą granicę uda się przekroczyć, informacje na forach podróżniczych zagranicznych internetowych podawały, ze nie zawsze można przejechać tą granicę, no ale okazało się na miejscu, że nie ma najmniejszego problemu. Omam to już zupełnie inny kraj, kraj zdecydowanie bardziej rozwinięty, bogatszy, no ale też ciekawy.

Dzięki czemu?

Dzięki swoim zabytkom, zwłaszcza tym położonym we wschodniej części kraju, w pobliżu już Zatoki Perskiej, Zatoki Ormuz , Morza Arabskiego , przepiękne krajobrazu a przede wszystkim bardzo zróżnicowane : od terenów pustynnych, wydm pustynnych po wysokie góry.

Pewnie zdjęć i filmów multum?

- No tak, kilka tysięcy zdjęć, później wybrać cos z tego, to zawsze jest problem.

A które zdjęcia najlepsze, które najbardziej cenne?

To już nie mnie oceniać.

Ale dla pana...

Myślę, że ludzie, których spotykałem, którzy pokazywali mi miejscowa kulturę. I to jest najfajniejsze w tym podróżowaniu, gdy się odwiedza różne kraje, na różnych kontynentach, to podejście do człowieka, to jest zawsze zagadka, jaki tek człowiek będzie, jaka ta społeczność będzie. W ogóle obcowanie z ludźmi wydaje mi się podczas podróży najciekawsze, no możemy nauczyć się języka, możemy zasmakować lokalnych potraw, możemy dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy, których nie wyczytamy z przewodników, których nie dowiemy się od przewodnika zatrudnionego przez biuro turystyczne.

W takiej zorganizowanej wycieczce, pewnie wygląda to inaczej?

No na zorganizowanej wycieczce przede wszystkim nie mamy możliwości pozostania w miejscu, gdzie nam się naprawdę podoba, mamy określony program wycieczki, nie możemy sobie w jakimś miejscu przedłużyć go o kilka godzin czy nawet dni.

Jak chcemy kupić pamiątki to przewodnik tak nas pokieruje, żebyśmy kupili w wybranym miejscu?

No tak, znam wiele tego typu osób, sam jestem nauczycielem kształcącym i naprawdę to nie jest fajne, jeżeli nasz rezydent czy przewodnik czy pilot prowadzi do określonego miejsca.

W takim podróżowaniu, włóczęgostwie najważniejsza jest właśnie ta swoboda?

Myślę, że tak, na pewno to, że możemy sobie sami tworzyć program wyjazdu. Sami decydować o tym, gdzie zjemy, gdzie będziemy spać, gdzie i ile pozostaniemy, bo to też jest ważne, żeby być tam, w danym miejscu, gdzie nam się podoba, przez dłuższy okres czasu.

A które miejsce w tej podróży wywołało takie wrażenie, że chciał pan tam zostać jeszcze jeden dzień, że jeszcze nie chciał pan iść lub jechać dalej?

Zdecydowanie miasto San, sama stolica Jemenu jest porażająca, stare miasto jest zbudowane z gliny, 9-kondygnacyjne budynki stworzone z gliny.

Jak ci ludzie tam żyją, bo chyba tam pada mimo wszystko czasem?

No pada 3-4 dni w roku. O dziwo te budynki przetrwały, wiele, wiele setek lat.

Czyli co? Budulec idealny jak na tamte warunki?

No można powiedzieć, że tak. No oczywiście, u nas tego nie można powiedzieć, bo troszkę za dużo pada, zwłaszcza teraz w lipcu.

Jemen, Oman... a kolejna granica?

Zjednoczone Emiraty Arabskie, zdecydowanie najmniej ciekawy kraj.

A wydawać by się mogło wbrew pozorom, że najbardziej przyjazny.

Najmniej przyjazny dla takiego backpackersa, dla takiego włóczykija, kraj drogi, kraj.

Nastawiony na masową turystykę?

Nastawiony na masową turystykę, ale kraj, gdzie tą ludność tubylczą ciężko jest spotkać na ulicy.

Dlaczego?

Bo jest bardzo dużo przyjezdnych. Na co dzień na ulicy spotkamy Pakistańczyków, Irańczyków, którzy po prostu pracują, w tych zawodach które możemy spotkać na ulicy: sprzątający ulice, obsługujący autokary, autobusy turystyczne, natomiast Arabowie pracują zupełnie gdzie indziej.

Mimo wszystko jestem przekonany, że w tych Emiratach było coś, o czym warto opowiedzieć.

Mnie zdecydowanie nie podobają się takie nowoczesne miasta. Na pewno charakterystyczny jest najwyższy budynek na świecie. To robi wrażenie, ale z drugiej strony człowiek się zastanawia, po co takie wielkie miliardy dolarów wydawać na jeden obiekt.

Nie dla włóczykija atrakcja?

Atrakcja w pewnym stopniu na pewno to jest, na pewno nie jest to miejsce, gdzie włóczykij czułby się dobrze, przez dłuższy okres czasu.

Bo za dużo ludzi?

Przede wszystkim za wysokie ceny, ceny, na które włóczykij sobie pozwolić nie może.

Były jakieś takie chwile strachu?

No zdarzało się, oczywiście. W Jemenie, człowiek nastawiony tymi wiadomościami podawanymi przez polskie i zagraniczne media, zwłaszcza, że 2 tygodnie przed moim wylotem doszło tam do zamachu bombowego, gdzie zginęło 37 turystów, więc człowiek czuł się taki nie do końca bezpieczny. Ale jednak na miejscu się okazało, że jednak jest troszkę inaczej.

Że strach ma wielkie oczy?

Zdecydowanie tak, na miejscu okazało się, że nie jest tak niebezpiecznie, chociaż takie poczucie wewnętrzne tego zagrożenia jakieś tam pozostawało. To nie jest tak, że człowiek czuje się zupełnie bezpiecznie, że chodzi tam swobodnie, jak w niektórych miastach europejskich.

Ogólnie zaczęło się od tych tanich biletów, taka trochę spontaniczna wycieczka?

Tak, bo od czasu kupienia biletu, znalezienia oferty tej promocyjnej, do czasu wylotu minęło półtora tygodnia.

Czyli błyskawicznie zorganizowane wakacje?

No niezupełnie, bywały w moim wydaniu jeszcze bardziej błyskawiczne wyjazdy, gdzie po 3 dniach wylatywałem już z kraju. Ale to bardziej europejskie kierunki, gdzie pojawił się bilet za kilkanaście złotych i człowiek po prostu leciał, żeby skorzystać z promocji.