Czym ludzie palą w piecach? Wszystkim, co się do nich zmieści... To niestety obserwacje miejskich strażników z podlubelskiego Świdnika. Od roku korzystają z dwóch stacjonarnych punktów pomiarowych, jednego mobilnego na samochodzie oraz z drona. Przez rok na podstawie odczytów skontrolowali 120 posesji. Wystawili 74 mandaty i skierowali 3 wnioski do sądu dla powtórnie złapanych. A obserwacje są zatrważające.

Styropian, wykładzina PCV, pianka montażowa, zużyty ulej silnikowy, plastikowe opakowania, lakierowane ramy okienne, pocięte meble, panele podłogowe, opakowania plastikowe - tym ludzie palą w piecach. I można wyliczać bardzo długo - mówi Janusz Wójtowicz Komendant Straży Miejskiej w Świdniku. 

Większość osób po jednorazowym przyłapaniu już więcej nie ryzykuje. Procedura wymaga od nas dokonania rekontroli, oczywiście niezapowiedzianej. Niestety zdarzają się recydywiści. W stosunku do nich kierujemy sprawy do sądu, ponieważ mają one możliwość nałożenia kary nawet to 5 tysięcy złotych. Musimy być bezwzględni, zwłaszcza w sytuacji, gdy kolejny raz kogoś przyłapujemy, a on mówi, żeby dać mu mandat to on zapłaci. Nie możemy pozwolić na regularne trucie otoczenia - mówi komendant Wójtowicz. 

Najwięcej problemów niestety stwarzają pod tym względem osoby starsze. Całe życie tym paliłem w piecu i było dobrze - tak często tłumaczą strażnikom miejskim. Mieliśmy starszą panią, która paliła w piecu plastikowymi opakowaniami po kiełbaskach. Nie można jej było przetłumaczyć, że nie wolno. Ona robiła to od zawsze - opowiada Wójtowicz. 

A sprzęt sprawdzający, czego ludzie używają do podpałki, jest coraz bardziej dokładny. Dwie stacje pomiarowe. Do tego mobilna na samochodzie i dron - to wyjątkowo skuteczny zestaw. Jeśli już lecimy dronem w jakimś miejscu, to tylko, żeby potwierdzić wstępne rozpoznanie, albo dostajemy sygnał od mieszkańców - mówią strażnicy. 

Marcin Brzozowski jest właścicielem i pilotem specjalistycznego drona, który pracuje dla straży miejskiej. To urządzenie spersonalizowane do pobierania próbek. Wychwyci wszystkie zaprogramowane substancje, czyli głównie chlorowodór  i cyjanowodór. Nie ma możliwości pomyłki, precyzyjnie nalatujemy nad konkretny komin. Dosłownie w ciągu 10-15 sekund wiemy już z jakimi substancjami mamy do czynienia - dodaje. Spośród 10 kontroli kominów średnio dwie-trzy wykazują palenie niedozwolonymi substancjami. 

Mimo tego ludzie wciąż nimi palą - mam wrażenie, że wszystkim tym, co da się porąbać i wrzucić do pieca. Bo się dobrze rozpala, bo daje dobrą temperaturę. To przykre, bo o ile każdy może sobie wybrać zdrową żywność, uprawiać sporty, żeby zdrowo funkcjonować, to niestety jest skazany na oddychanie tym, czym jest - podsumowuje komendant Straży Miejskiej w Świdniku Janusz Wójtowicz. 

Opracowanie: