W Porcie Wojennym w Gdyni uroczyście opuszczona została bandera na okręcie podwodnym ORP Kondor. To już koniec jego służby w polskich siłach zbrojnych. W przyszłym roku ten sam los czeka kolejną, podobną jednostkę. Konkretów w sprawie nowych okrętów podwodnych – mimo obietnic – wciąż brak.

Tuż po godzinie 9 w Porcie Wojennym padła komenda: "Czas upłynął". Chwilę później dowódca okrętu kmdr ppor Marek Walder opuścił banderę znajdującą się na maszcie na tak zwanym kiosku, najwyższym punkcie jednostki. Znajdujący się na dziobie proporzec Marynarki Wojennej opuścił kapitan marynarki Łukasz Pultowicz. Tym samym jednostka przestała być Okrętem Marynarki Wojennej. Bandera trafi teraz do muzeum, okręt przejmie natomiast Agencja Mienia Wojskowego. Nie wiadomo, co dokładnie się z nim stanie. 

 

Nie można ryzykować

Wycofanie ORP Kondora ze służby było konieczne, bo - mówiąc najprościej - jednostka, mimo że wciąż sprawna, jest już przestarzała. To jest najprawdopodobniej najstarszy okręt podwodny, służący w jakiejkolwiek marynarce wojennej, w ogóle na świecie - mówił reporterowi RMF FM kmdr ppor Radosław Pioch rzecznik prasowy 3. Flotylli Okrętów. Choć w polskiej Marynarce Wojennej Kondor służył dopiero od 2003 roku, to jednak jako jednostka liczył sobie już 53 lata. 

Pamiętajmy, że my oczywiście nie dopuszczamy ryzyka. W tej chwili te okręty są eksploatowane w ten sposób, że co roku sprawdzamy ich stan techniczny, dopuszczając je na kolejny rok, ale nie można czegoś wiecznie eksploatować. Wymagałoby to potężnych nakładów: wymiana baterii akumulatorów, kolejne przeglądy... nie modernizację, ale utrzymanie go w sprawność w bezpieczeństwie. Po analizie kosztów należało przyjąć jakąś datę graniczną i w końcu te okręty wycofać. Przypomnę 53 lata. Z każdym rokiem,  a właściwie w tym wieku z każdym miesiącem, ryzyko jest coraz większe. Pamiętamy niedawno argentyński okręt... Nie wiadomo dlaczego. Czy wiek decydował o tym, że coś się stało? Nam w tej chwili nikt na to pytanie nie odpowie. Ale pamiętając o tym, że bezpieczeństwo jest najważniejsze, zdecydowaliśmy, że pora pierwsze okręty wycofywać - mówił kontradmirał Mirosław Mordel, Inspektor Marynarki Wojennej, pytany o powody wycofania ze służby okrętu ORP Kondor. Jak zapowiedział, w przyszłym roku podobny los czeka jednostkę ORP Sokół, choć nie ma jeszcze wskazanej konkretnej daty wycofania go ze służby. 

Tylko obietnice, konkretów brak

Do 2020 roku w armii służyć mają natomiast pozostałe dwa okręty podwodne typu Kobben, czyli ORP Sęp i ORP Bielik - jeśli pozwoli na to ich stan techniczny. Po ich wyjściu ze służby zostanie nam tylko jeden okręt podwodny - zwodowany w 1985 ORP Orzeł, na którym ostatnio, podczas prac w stoczni, wybuchł pożar. Wciąż nie ma konkretów w sprawie zakupu przez Polskę tak zwanych Okrętów Podwodnych Nowego Typu. O potrzebnie ich pozyskania mówi się w Marynarce Wojennej od wielu lat. Konkretów jednak wciąż brak.

Aktualnie nadal trwają negocjacje z potencjalnymi producentami. To firmy z Francji, Niemiec i Szwecji. Zapowiadanej na ten rok decyzji o wyborze jednego z nich nie należy się jednak spodziewać. Niedawno wydawało się, że do końca roku być może zapadnie decyzja, z kim dalsze negocjacje będą prowadzone. Wydaje się, że może się to troszeczkę przesunąć. Mam nadzieję, że tylko troszeczkę. Jasne, że jest to trudna sprawa. Musimy pamiętać, że kontrakt to jest 10 mld złotych - mówił dziś kontradmirał Mirosław Mordel. Fakt konieczności wycofywania ze służby Kobbenów i niepewność co do dalszych losów nowych okrętów podwodnych oznacza przerwę w ciągłości szkolenia załóg tych okrętów. 

Wypełniacz luki

To właśnie szkolenie przyszłych załóg wydaje się dziś największym problemem. Eksperci podkreślają, że samo pozyskanie nowych jednostek niewiele da. Bez możliwości szkolenia załóg upłyną kolejne lata, zanim nowe okręty osiągną pełną zdolność bojową. Tego, że problem jest realny, nie kryje zresztą sam Inspektor Marynarki. Lukę już mamy szanowni państwo. Zdając sobie sprawę, że nie ma w tej chwili decyzji co do przyszłego producenta, że przynajmniej rok będzie trwało konstruowanie kontaktu, że przynajmniej te 5 lat potrwa budowa okrętu, należy założyć, że te załogi już nie doczekają wejścia do służby nowego okrętu. Tę przerwę w ciągłości już mamy - przyznał dziś kontradmirał Mordel. Jak mówił, dlatego ważne jest pozyskanie tak zwanego "gap filler’a" lub innymi słowy jednostki dającej "zdolność pomostową". Chodzi o okręt, na którym marynarze będą mogli szkolić się, zanim do służby wejdzie pierwszy, nowy okręt podwodny. 

Możliwość przekazania Marynarce Wojennej takiej jednostki ma być jednym z warunków, które miałby spełnić producent nowych okrętów. Ogłoszenie przetargu na zakup nowych okrętów nie jest problemem tylko obecnego rządu. Obiecywany był on także przez poprzedniego ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka. I przez jego poprzedników również. Już wycofywane właśnie Kobbeny były traktowane jako "gap fillery". Jak pamiętamy, na pewno Kobbeny stanowiły tę zdolność pomostową między Orłem a Okrętem Podwodnym Nowego Typu - przyznał dziś Mordel.