Policja bada sprawę tajemniczego zaginięcia 23-letniej Patrycji Maślanki. W Krakowie wsiadła do autobusu, którym miała jechać do Poznania. Do celu jednak nie dotarła – czytamy w Onecie.

12 lipca - tuż przed północą - 23-letnia Patrycja Maślanka wsiadła do autobusu firmy FlixBus, mającego jechać z Krakowa do Poznania.

Nad ranem 13 lipca, po godzinie 2:00 w nocy wysiadła w Częstochowie. Pojazd zatrzymał się trzy kilometry od dworca, na jednym z przystanków autobusowych niedaleko dzielnicy Raków. W autobusie dziewczyna zostawiła swój bagaż oraz telefon komórkowy.

Potwierdzam, że takie zdarzenie miało miejsce. W związku z tym, że pasażerka zachowywała się agresywnie i żądała natychmiastowego wysadzenia jej z pojazdu, nasi kierowcy podjęli decyzję o zatrzymaniu się i wypuszczeniu pasażerki w celu zapewnienia bezpieczeństwa innym podróżującym. Zachowali się zgodnie z naszymi procedurami - mówi w rozmowie z Onetem Michał Leman, dyrektor zarządzający FlixBusa w Polsce i na Ukrainie.

Od momentu opuszczenia autobusu dziewczyna nie kontaktowała się z rodziną. O sprawie została poinformowana policja.

Potwierdzam, że przyjęliśmy zgłoszenie o zaginięciu dziewczyny - mówi w rozmowie z Onetem podinspektor Marek Słomski z gliwickiej policji. To właśnie ta jednostka, ze względu ma miejsce zamieszkania dziewczyny prowadzi sprawę. Policjant dodaje, że pierwsze informacje o tym, że dziewczyna mogła zaginąć, zgłosił jeden ze współpasażerów, który znalazł jej rzeczy w autobusie.

Tymczasem rodzina dziewczyny szuka na własną rękę osób, które podróżowały tym samym autobusem, co zaginiona Patrycja Maślanka.