"Trzeba zatrzymać wzrost cen prądu a w drugim kroku pozwolić skorygować już zawarte umowy" - tak mówią przedstawiciele samorządów. Mają też dla rządu propozycję: obniżkę akcyzy na prąd w zależności do czego jest wykorzystywany.

Samorządowcy proponują, by wprowadzić niższą stawkę akcyzy na prąd tam, gdzie wyższe koszty energii uderzą bezpośrednio w usługi dla mieszkańców.

Jak mówią, jeśli wyższe ceny prądu wymuszą konieczność podnoszenia cen biletów komunikacji miejskiej, to w tej sytuacji akcyza na prąd powinna zostać obniżona.

Naszą propozycją było obniżenie akcyzy, mówimy tutaj o transporcie publicznym zwłaszcza o tramwajach, trolejbusach, szynobusach, w oświetleniu ulicznym, bo przecież też nikt nie chce, żeby samorządy wyłączały oświetlenie ulic - mówi reporterowi RMF FM prezydent Lublina Krzysztof Żuk.

Drugim krokiem - według samorządowców - powinien być wtedy fundusz refundacji wyższych kosztów dla samorządów, które już płacą więcej, albo podpisują nowe umowy.

Bo codziennie kolejne samorządy wyłaniają dostawcę energii elektrycznej. Tu czas odgrywa ogromnie istotną rolę, a na razie rząd nie pokazał żadnego rozwiązania - powiedział Marek Wójcik ze Związku Miast Polskich. 

Chaos wokół podwyżek cen prądu

PGE Obrót, Energa Obrót, Tauron Sprzedaż i Enea - największe, państwowe spółki energetyczne - jeśli chcą podnieść ceny prądu dla gospodarstw domowych, muszą uzyskać zgodę Urzędu Regulacji Energetyki. Dlatego też wysyłają do Urzędu wnioski o zmiany w taryfach.

W tym roku spółki chciały podniesienia cen średnio o 30 procent.

Zabrzmiało złowrogo. Dlatego chwilę później pojawiły się informacje o rekompensatach, które miały sprawić, że nie odczujemy w portfelu wyrostu cen za prąd.

Pieniądze na nie miały pochodzić z Funduszu Efektywności Energetycznej i Rekompensat, a miliardem złotych miały zasilić go... spółki energetyczne, które - jak tłumaczył minister energii Krzysztof Tchórzewski - znalazły oszczędności.

Po ujawnieniu tych informacji prezes URE wezwał spółki do przedstawienia szczegółowych informacji na ten temat.

URE, prowadząc postępowanie i chcąc dotrzymać rzetelności tego postępowania, nie mogło przejść obojętnie wobec tego, że firmy z jednej strony występują do nas o podwyżkę rzędu 30 procent, a zaraz potem komunikują, że mają oszczędności, z których mogą zrekompensować podwyżki - mówiła przed kilkoma dniami Agnieszka Głośniewska, rzeczniczka Urzędu Regulacji Energetyki.

W ubiegłą środę minister Tchórzewski zapowiedział, że spółki energetyczne wycofają wnioski taryfowe na przyszły rok i dokonają przeglądu sytuacji.

Tego samego dnia premier Mateusz Morawiecki w swoim sejmowym wystąpieniu wygłoszonym po tym, jak nieoczekiwanie zwrócił się do Sejmu o wyrażenie wotum zaufania wobec jego rządu, zapewnił, że żadnych podwyżek cen prądu nie będzie.

W podobnym tonie wypowiadali się później także ministrowie. W ubiegły piątek w Popołudniowej rozmowie w RMF FM szef Komitetu Stałego Rady Ministrów Jacek Sasin oświadczył, że "nie będzie podwyżek ani dla indywidualnych odbiorców, ani dla firm, ani dla samorządów, a wszędzie tam, gdzie została zaproponowana wyższa cena, te umowy będą renegocjowane."

We wtorek z kolei Michał Dworczyk, szef kancelarii premiera, deklarował, że jest "absolutnie pewien, że podwyżek nie będzie".