Tylko co czwarty policjant drogówki przeszedł przeszkolenie kwalifikowanej pierwszej pomocy. Służby ratunkowe nie mają wspólnego systemu łączności, a zarządcy dróg nie radzą sobie z planami awaryjnej organizacji ruchu, nikt nie analizuje przyczyn spóźniania się karetek do wypadków - taki jest wynik kontroli NIK, poświęconej działaniom ratowniczym na autostradach i drogach ekspresowych.

Mamy w Polsce 1660 km autostrad i 1670 km dróg ekspresowych. To ledwo ułamek wszystkich dróg publicznych w kraju, jednak liczba wypadków, jakie się na nich zdarzają w przeliczeniu na 1000 km jest pięciokrotnie większa. W ubiegłym roku na autostradach i drogach ekspresowych doszło do 688 wypadków, w których zginęło 120 osób, a 987 zostało rannych. W porównaniu z poprzednim rokiem liczba wypadków wzrosła o 8 proc., zabitych o 17 proc. a rannych o 10 proc.

NIK zwraca uwagę, że tragiczne skutki wypadków na drogach ekspresowych i autostradach są znacznie większe ze względu na duże natężenie ruchu i fakt, że wielokrotnie wypadki te mają charakter katastrof, w których uczestniczy znaczna liczba osób i pojazdów. Działania ratownicze w takich sytuacjach wymagają często zaangażowania znacznych i wyspecjalizowanych sił i środków w bardzo szybkim tempie.

Brak planów działań ratowniczych

Inspektorzy NIK stwierdzili, że połowa zarządzanej przez GDDKiA sieci autostrad nie miała opracowanych i wdrożonych planów działań ratowniczych, co mogło mieć istotne znaczenie dla opóźnień w prowadzeniu akcji ratunkowych. Plany zostały przygotowane i zatwierdzone dopiero w czasie kontroli, także dla dróg ekspresowych. Odrębnych planów nie opracowała natomiast policja, na autostradach i drogach ekspresowych działająca na podstawie ogólnych procedur pionu ruchu drogowego.

NIK zwraca też uwagę na niską aktywność policji na autostradach i ekspresówkach. Komisariaty autostradowe działają tylko w dwóch województwach, w pozostałych zadania związane z wypadkami realizują nie zawsze do tego przygotowane miejscowe komendy powiatowe i miejskie.

Mimo ogólnie pozytywnej oceny Państwowego Ratownictwa Medycznego NIK stwierdza, że tylko w dwóch z ośmiu kontrolowanych województw karetki docierają na miejsca wypadków w ustawowo wyznaczonym czasie (15 minut w miastach i 20 minut poza terenami miejskimi). W pozostałych zespoły ratownicze docierały na miejsca wypadków z opóźnieniem, w skrajnych przypadkach przekraczającym kolejnych 20 minut. W woj. opolskim wyznaczony czas przekraczano aż w 25 proc. wyjazdów.

Co więcej - w większości województw nie przeprowadzano analiz przyczyn przekraczania czasu dojazdu do wypadku. Inspektorzy NIK podpowiadają najprostsze rozwiązanie - zmiany lokalizacji baz, z których wyruszają karetki...

Wady łączności

Wciąż nie ma jednego, ogólnokrajowego systemu cyfrowej łączności radiowej dla służb ratowniczych, który pozwalałby na koordynację ich działań. Szczególnie dotkliwe skutki tego braku daje się odczuć podczas akcji na pograniczu kilku województw, gdzie strażacy, ratownicy medyczni, policja i służby zarządców dróg mogą się kontaktować bezpośrednio tylko na miejscu zdarzenia, pośrednio zaś - przez swoich dyspozytorów wojewódzkich. Istniejący, wykorzystywany przez MSWiA kanał B112 nie pozwala zaś na sprawne porozumiewanie się kilku rozmówców.

Z kolei służby ratownictwa medycznego lokalnie korzystają z odrębnych, niekompatybilnych ze sobą systemów łączności i koordynacji działań.

Wyszkolenie i wyposażenie służb

Inspektorzy NIK oceniają, że w większości przypadków są wystarczające do prowadzenia działań ratowniczych. Zwracają jednak uwagę na konieczność wymiany 2800 pojazdów policji i niski stan wyszkolenia funkcjonariuszy ruchu drogowego - tylko 25 proc. policjantów drogówki przeszło szkolenie w zakresie kwalifikowanej pierwszej pomocy, a tylko 60 proc. - specjalne przeszkolenie w dziedzinie... ruchu drogowego.

Policjanci mają zestawy ratownictwa medycznego, ale z powodu braku przeszkolenia nie ma gwarancji, że potrafią je właściwie wykorzystać i udzielić fachowej pomocy osobom poszkodowanym - pisze w raporcie NIK dodając, że to policjanci są bardzo czesto pierwszymi osobami, docierającymi na miejsca katastrof. W sytuacji, kiedy o życiu i śmierci poszkodowanych mogą decydować minuty brak wyszkolenia, może mieć tragiczne następstwa.

Zarządcy dróg

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad błędnie interpretowała przepisy, dotyczące infrastruktury wspierającej działania ratownicze - uznawała, że dotyczą one wyłącznie płatnych odcinków autostrad. W efekcie włączono np. w ciąg autostrady A1 wybudowany w latach 80 ub. wieku odcinek drogi Tuszyn - Piotrków Trybunalski, mimo że nie posiada on żadnej infrastruktury wpsarcia dla ratownictwa (wjazdów i przejazdów awaryjnych, pasa awaryjnego postoju i systemu łączności radiowej).

Zarządcy nie radzą też sobie z podawaniem właściwej informacji drogowej i wprowadzaniem na czas tymczasowej organizacji ruchu.

Inspektorzy NIK kontrolujący przygotowania do prowadzonych ew. akcji ratunkowych zwracają też uwagę na rzetelność danych statystycznych odnośnie zdarzeń na autostradach i drogach ekspresowych. Wprost piszą o danych błędnych i niekompletnych, nie dających szansy na porównanie z danymi innych służb, co nie pozwala na wyciągnięcie wniosków i doskonalenie procedur ratunkowych.

(mal)