"Ministerstwo Zdrowia wydaje rocznie ćwierć miliarda złotych na sprzęt do radioterapii, ale nie sprawdza, czy i jak działa" - pisze w piątkowym wydaniu "Gazeta Wyborcza", powołując się na ustalenia Najwyższej Izby Kontroli. "Za ponad 30 mln zł resort wysłał do kobiet 21 mln zaproszeń na mammografię i cytologię. Ponad 80 proc. wyrzuciło je do kosza" - dodaje.

Gazeta powołuje się na raport Najwyższej Izby Kontroli, która sprawdzała, jak Ministerstwo Zdrowia wydaje co rok ćwierć miliarda złotych na Narodowy Program Zwalczania Chorób Nowotworowych. "Około 200 mln zł idzie na zakupy sprzętu, głównie do radioterapii i diagnostyki. Reszta na darmową mammografię i cytologię dla kobiet zagrożonych rakiem piersi (w wieku 50-69 lat) i szyjki macicy (25-59 lat). NIK wytyka, że ministerstwo nie określiło, jakie mają być tego efekty. Tymczasem wskaźniki pięcioletnich przeżyć u chorych z rakiem nadal znacząco odbiegają od średnich w Europie" - alarmuje dziennik.

"Przez lata ministerstwo, rozdając pieniądze na aparaty, w ogóle się nie domagało informacji, czy i od kiedy służą chorym. Taki obowiązek wprowadziło dopiero w 2012 r., ale niewiele z niego wynika. Osobny problem to dotacje na PET, czyli pozytonową tomografię pozwalającą wykryć najmniejsze skupiskakomórek nowotworowych. Ministerstwo wspierało zakupy nowych aparatów, ale NFZ dawał szpitalom za małe kontrakty. Przez to drogie aparaty nie były w pełni wykorzystane" - zauważa "GW" cytując ustalenia NIK.

W piątkowej "Wyborczej" także:

- Geniusze made in Poland

- Sklepiki maleją

- Arkadiusz Jakubik: Trzy razy umierałem za Polskę