12-letni Tomek Romankiewicz ze Szczecina odzyskał zgubiony w środę procesor mowy. To zewnętrzna część implantu ślimakowego, bez którego chłopiec nic nie słyszał i prawie nie mówił. Aparatu szukano od czwartku. Wart jest ponad 90 tysięcy złotych. Okoliczności, w jakich urządzenie wróciło do właściciela, są co najmniej dziwne.

Matka Tomka, pani Urszula wczoraj wieczorem dostała SMS z informacją, że zgubiony procesor mowy powinien być pod takim to a takim adresem. Zdziwiona zadzwoniła do nadawcy wiadomości. Odebrał jakiś mężczyzna - mówi pani Urszula. Mówił, że podniósł go z ławki i zabrał, ale zaraz tego pożałował, bo przestraszył się nieprzyjemności. Jest alkoholikiem i obawiał się oskarżeń policji, że to on ukradł implant i wsadzą go do więzienia. Dlatego wymyślił, że sam go nie odda ale podrzuci koledze do skrzynki pocztowej. Nie mogłam w to wszystko uwierzyć - opowiada.

W nocy odebrała kolejnych siedem SMS-ów. Postanowiła zaryzykować i pojechać pod wskazany adres. Mężczyzna, którego tam zastała, był bardzo zdziwiony kiedy wyciągnął implant ze skrzynki. Jeszcze bardziej zaskoczyła go wizyta pani Urszuli. Urządzenie oczywiście oddał. Jestem przeszczęśliwa. Teraz tylko musimy sprawdzić czy wszystko jest w porządku i czy implant nie jest uszkodzony. Jeżeli okaże się, że jest sprawny ,to Tomek będzie mógł go ponownie założyć. Jeśli nie, konieczna będzie jego naprawa ,ale mamy deklaracje od sponsorów, że w razie czego pomogą. Dziękuję wszystkim, którzy zaangażowali się w poszukiwania – dodaje pani Urszula.