Zmarł Tadeusz Kopczyński – długoletni kierowca i ochroniarz Jarosława Kaczyńskiego. Miał 70 lat. Nekrolog o jego śmierci publikuje poniedziałkowe wydanie "Gazety Polskiej Codziennie".

Tadeusz Kopczyński został odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Złotym Krzyżem Zasługi.

O swojej współpracy z braćmi Kaczyńskimi opowiadał Michałowi Krzymowskiemu, który opublikował fragmenty rozmowy w wydanej w 2015 roku książce "Jarosław. Tajemnice Kaczyńskiego" - donosi portal Onet.

"Dla mnie honor droższy od pieniędzy"

Krzymowski przypomina, że Kopczyński nie był jedynie ochroniarzem Kaczyńskiego. Pełnił także rolę przyjaciela i doradcy rodziny. W dbaniu o bezpieczeństwo Kaczyńskiego pomagał mu także zdobyty w judo czarny pas.

Kopczyński wspominał, że bracia martwili się o siebie nawzajem i dbali o swoje bezpieczeństwo. Uznawali ochronę do tego stopnia za konieczną, że Kopczyński otrzymał broń z Kancelarii Prezydenta.

Domagał się tego Leszek [Kaczyński - przyp. red.], wówczas minister odpowiedzialny za Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Jego chronili funkcjonariusze BOR, którzy pod fotelami limuzyny wozili broń maszynową. Chciał, żebym ja miał chociaż pistolet, bo bał się o Jarka - mówił kierowca.

Przyznawał równocześnie, że koniec jego współpracy z Jarosławem Kaczyńskim nie był przyjemny. Kopczyński był zatrudniony jako kierowca w spółce "Srebrna", a polecenia wydawał mu tylko Jarosław Kaczyński. Prezesem spółki był Wojciech Jasiński, z którym Kopczyński wszedł w konflikt - napisał  Krzymowski w swojej książce.

Efektem sporu była rozmowa Kaczyńskiego z Kopczyńskim, po której Kopczyński zwolnił się. Był 1999 rok. - Potem Jarek rzucił jeszcze jedno zdanie. "Byłeś bardzo dobrym kierowcą", na co ja odpowiedziałem: "Dziękuję ci za to słowo, dobry człowieku" i wyszedłem. Dla mnie honor droższy od pieniędzy - przekonywał Kopczyński.

Kierowca skontaktował się z Kaczyńskim jeszcze raz, po katastrofie smoleńskiej, by przekazać mu kondolencje po śmierci brata - podaje Krzymowski.