W piątek późnym wieczorem eksperci dali zgodę na wznowienie poszukiwań górnika, który zaginął po wypadku w kopalni Mysłowice-Wesoła. Operacja może potrwać wiele godzin.

W rejonie, gdzie doszło do wypadku nadal są trudne warunki. By ratownicy mogli rozpocząć penetrację wyrobiska, trzeba było przetransportować na miejsce klimatyzator, który będzie schładzał powietrze.

Jak mówił Grzegorz Standziak ze sztabu akcji, operacja może potrwać wiele godzin. Ratownicy będą stale mierzyć skład atmosfery w wyrobisku. Tempo akcji będzie zależało właśnie od wyników tych pomiarów.

Ratownicy będą posuwali się ostrożnie, w tempie określanym przez kierownika akcji na podstawie informacji uzyskiwanych od nich oraz z chomatografu. Obecnie nie wiadomo, w jakim stanie znajduje się chodnik, którym będą się przemieszczali. Ukształtowanie wyrobiska wskazuje na możliwość powstania tam rozlewiska wodnego - napisał w oficjalnym komunikacie rzecznik Katowickiego Hodlingu Węglowego.

W poniedziałek wieczorem w należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego kopalni Mysłowice-Wesoła doszło do zapalenia bądź wybuchu metanu. W strefie zagrożenia na głębokości 665 m znajdowało się wówczas 37 górników. 36 wyjechało na powierzchnię, 31 trafiło do szpitali. Jednego z górników, 42-letniego kombajnisty, dotąd nie odnaleziono.