Za narażenie na niebezpieczeństwo utraty życia odpowie przed sądem 33 -letnia mieszkanka Olecka, która w listopadzie zeszłego roku pozostawiła bez opieki na 10 godzin 4-miesięczną córkę. Dziecko zmarło. Olecka prokuratura zakończyła śledztwo i skierowała akt oskarżenia do miejscowego sądu.

Akt oskarżenia jest oparty o dwie opinie biegłych. W pierwszej specjaliści po sekcji zwłok dziewczynki, ustalili, że nie miała ona urazów, wad rozwojowych czy widocznych wrodzonych, a okoliczności zdarzenia i wiek dziecka wskazują, iż mogło dojść do zespołu nagłej śmierci. Potocznie taki zgon nazywany jest śmiercią łóżeczkową.

Prokuratura zleciła dodatkową opinię, w której biegli wskazali, że śmierć dziecka miała nastąpić na skutek zapalenia mięśnia sercowego i ostrej niewydolności krążeniowo-oddechowej.

Specjaliści nie dali jednak jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, czy gdyby matka była w domu, mogłaby pomóc dziecku i je uratować.

Kobiecie postawiono prokuratorski zarzut po badaniach wariografem. Mówiła bowiem najpierw, że zostawiła dziecko pod opieką niani, a gdy to okazało się nieprawdą wyjaśniła śledczym, że rano 8 listopada ub. roku, kiedy wychodziła do pracy, dziewczynka żyła. Chciała ją zostawić tylko na chwilę, by poprosić w pracy o zwolnienie. Jednak - jak tłumaczyła - "nie miała śmiałości" i pozostała w pracy do godz. 17.30. Według relacji Anny K., gdy wróciła do domu, dziecko nie żyło.

Inna jej wersja jest taka, że gdy rano się obudziła, dziewczynka nie żyła, poszła więc do pracy, zostawiając dziecko w łóżeczku.

O śmierci niemowlęcia policję powiadomił dyspozytor pogotowia ratunkowego. Karetkę wezwali sąsiedzi kobiety, którym Anna K. miała powiedzieć, że dziecko nie oddycha.

(j.)