Po wraku niemieckiego Messerschmita pozostał dół i kilka kilogramów części. Samolot, który rozbił się w lesie koło Stargardu Szczecińskiego, trafił prawdopodobnie w ręce miłośników militariów. 67 lat po II wojnie światowej nadal przeczesują lasy z wykrywaczami metalu.

Na leśnej polanie w miejscowości Morzyca koło Stargardu Szczecińskiego nadal leżą dziesiątki fragmentów samolotu, których nie zabrali poszukiwacze wojennych pamiątek. Oprócz powyginanych stalowych i aluminiowych elementów poszycia kadłuba są między innymi: przewód paliwowy, fragment chłodnicy i przełączniki z kokpitu pilota.

Aluminiowe elementy są w dobrym stanie. Na jednym z nich jest fabryczne oznaczenie. Dzięki niemu pracownicy muzeum w Stargardzie Szczecińskim dowiedzieli się, że kilka kilogramów szczątków pochodzi z samolotu Messerschmitt ME 109, którym latali piloci Luftwaffe. Samolot rozbił się na skraju lasu w miejscowości Morzyca w lutym lub marcu 1945 roku. Niewykluczone jest, że pilot chciał wylądować na polanie, na skraju której odnaleziono resztki Messerschmitta. Prawdopodobnie zapalił się - wskazuje na to stan niektórych odnalezionych elementów.

Pozostał dół

Po wraku samolotu pozostał dół wykopany w ziemi. Odnalazł go rolnik z Morzycy. Powiadomił pracowników muzeum w Stargardzie, którzy ustalili, że samolot wykopano kilka miesięcy temu. Prawdopodobnie odnaleźli go miłośnicy militariów, którzy nadal przeczesują lasy i polany w regionach Polski, w których toczyły się walki. Niewykluczone, że informacje o samolocie dostali od okolicznych mieszkańców. Miejsce, w którym runął na ziemię, jest trudno dostępne i znajduje się daleko od drogi.

Według polskiego prawa wszystkie znaleziska wykopane z ziemi należą do Skarbu Państwa. Znalazca powinien powiadomić muzeum lub policję.