Główny Inspektorat Ochrony Środowiska przedstawił wyniki badań składowisk krakowskiej huty. Według inspekcji, odpady huty nie wpływają na wody podziemne, wody powierzchniowe oraz gleby. Już wiadomo, że firma wyłoniona w specjalnym przetargu zbada tereny gminne wokół składowisk na wniosek władz Krakowa.

W poniedziałek Barbara Żuk, Małopolski Inspektor Ochrony Środowiska, przedstawiła wyniki ponownych pomiarów zanieczyszczeń ze składowiska przy nowohuckim kombinacie. Zapewnia, że odpady nie zagrażają środowisku: nie wpływają na wody podziemne i powierzchniowe oraz gleby - nie ma też rtęci w odciekach składowiska należącego do ArcelorMittal.

Wyniki tych badań, jednoznacznie wskazują, że składowiska, które eksploatuje huta nie wpływają zarówno na wody podziemne, jak i wody powierzchniowe. Nie wpływają również na glebę, co potwierdziły badania jednostki do tego powołanej IUNG  - komentuje Żuk i dodaje: Nie ma rtęci w odciekach z tego składowiska.

Inspektorat przyznaje jednak, że wody powierzchniowe w okolicy składowisk są w złym stanie. Nie poinformował jednak, kto odpowiada za zanieczyszczenie. To mogą być zanieczyszczenia z innych zakładów przemysłowych, to może być zanieczyszczenie niesione wzdłuż rzeki Wisły. To mogą być gospodarstwa domowe, to mogą być przydomowe oczyszczalnie ścieków... - wyliczała Żuk. Stwierdziła również, że "huta na pewno dba o swoje środowisko". Dlatego, że pobiera do celów technologicznych - wody z basenu portowego, do którego odprowadzane są ścieki zarówno z oczyszczalni huty jak również odcieki ze składowisk - tłumaczy Żuk.

Z wynikami przedstawionymi przez GIOŚ i tezą, że to co ląduje na składowiskach huty, nie wpływa na środowisko, nie zgadza się prof. Mariusz Czop z AGH, który z innymi naukowcami w 2018 roku prowadził badania składowiska. Jego zdaniem, do wód i gleby dostają się niebezpieczne substancje.

Warto podkreślić, że naukowcy i urzędnicy przeprowadzali swoje badania innymi metodami.

Pani dyrektor WIOŚ powiedziała, że składowisko nie wpływa na środowisko, powiedziała to w sposób jasny i zdecydowany. Mamy dokument w postaci Przeglądu Ekologicznego składowisk odpadów z 2002 roku i mamy również wniosek o wydanie pozwolenia zintegrowanego (dokumentu wskazującego, ile dany zakład może wypuścić zanieczyszczeń do środowiska) dlatego składowiska i w tych dokumentach jasno i przejrzyście jest napisane, że to składowisko wpływa na środowisko, wpływa na wody podziemne, wpływa na wody powierzchniowe i wpływa na gleby - twierdzi Czop.

Naukowiec ma też zastrzeżenia do badań IUNG. Mowa o badaniach Instytutu Upraw Nawożenia i Gleboznawstwa w Puławach, które zostały wykonane w 2015 roku. Naukowiec uważa, że badania IUNG odnoszą się tylko do jednej próbki. Tutaj przedstawiono wyniki badań IUNGU, jeden punkt zlokalizowany na osiedlu Pleszów, który nie jest po to, żeby badać wpływ składowiska, bo on jest zlokalizowany na północ od tego składowiska w rejonie ulicy Igołomskiej - zauważył prof. Czop. Wskazał również, że w dokumentach takich jak pozwolenie zintegrowane czy przegląd ekologiczny są umieszczone wyniki badań gleby i gruntu wokół wszystkich składowisk należących do kombinatu. W badaniach przedstawionych przez GIOŚ pominięto w ogóle tzw. starą hałdę żużla, która jest zlokalizowana na terenach huty. Wokół tych wszystkich terenów badanie były gleby, grunty i wykryto zanieczyszczenie np. kadmem! Piąty poziom zanieczyszczenia kadmem. Wykryto czwarty poziom zanieczyszczenia niklem, czyli poważne zanieczyszczenia niklem. Natomiast w monitoringu środowiska, wokół tego składowiska badania gleby w ogóle się nie znalazły.

Zastrzeżeń naukowca jest znacznie więcej. Mowa m.in. o siedmiokrotnie przekroczonej normie cynku w próbce GIOŚ. Oto treść analizy prof. Czopa:

"W badaniach wód podziemnych nie przedstawiono odczynu pH. Zgodnie z wymogami metodycznymi dla monitoringu wód podziemnych ten nietrwały wskaźnik powinien zostać pomierzony w terenie, podobnie jak przewodność elektrolityczna właściwa i temperatura. Nie podano informacji czy próbki zostały odpowiednio przefiltrowane (przez filtr 0,45 mikrometra) oraz zakwaszone w sposób uniemożliwiający wytrącenie się żelaza, którego jest sporo w badanych wodach. Bo jeśli wytrąci się osad wodorotlenków żelaza sorbują się na nim metale występujące w wodzie i uzyskiwane jest ich zbyt małe stężenie. Nie wiadomo czy GIOŚ w Krakowie (który dostarczył próbki) przepompował odpowiednio piezometry, gdzie w odpowiedzi na pytania Komisji Dialogu Obywatelskiego z września br. przyznał że nie posiada odpowiednich pomp przeznaczonych do tego typu działań.

W wodach rzeki Wisły nie ma tak wysokich stężeń potasu jak w rejonie składowiska gdzie dochodzą one do kilkunastu czy nawet blisko 200 mg/l. To wskazuje że wody podziemne są zanieczyszczone przez wody technologiczne ze składowiska.

W sprawozdaniu jest mapa poboru próbek ścieków i odcieków, gdzie symbole próbek 1-8 są kompletnie inne niż w sprawozdaniu 1133-1140. Odczyn pH powinien być zmierzony w terenie nie w laboratorium i jest to poważny błąd metodyczny. Przekroczenia parametrów dopuszczalnych dla zrzutu ścieków do wód powierzchniowych są częstsze niż w komunikacie GIOŚ: 1136 (azot amonowy i ogólny), 1135, 1136, 1137, 1140 (potas). W próbce 1138 wykryto aż 13,2 mg/l cynku, co prawie siedmiokrotnie przekracza dopuszczalną normę równą 2 mg/l.

Potas w ściekach i odciekach zazwyczaj występuje w stężeniach rzędu kilkudziesięciu do maksymalnie około 150 mg/l. Jest to identyczny zakres jak w wodach podziemnych wokół składowiska. Potas w takich ilościach nie występuje w rzece Wiśle. Jest to dowód, że wody podziemne są zanieczyszczone przez odcieki ze składowiska.

Badania wymywalności odpadów wykazują bardzo dużą zmienność. W próbce 1150 wykryto bardzo silnie alkaliczny odczyn pH 11,53. Z kolei dla próbki 1153 stwierdzono że zawartość składników rozpuszczalnych wynosi 12,1 g/kg próbki (czyli 1,2% masy odpadu rozpuszcza się w wodzie). W badaniach wymywalności stwierdzono rozpuszczalne toksyczne fluorki, nieznane związki organiczne (wyrażone jako rozpuszczony węgiel organiczny) oraz metale ciężkie: żelazo, cynk, kadm, nikiel, ołów, arsen i molibden. Zawartości tych składników w odpadach są poniżej normatywu dla odpadów innych niż niebezpieczne i obojętne ale składowisko nie ma uszczelnienia i nawet te zgodne z normą stężenia są groźne, bo składniki te mogą przenikać do wód podziemnych"

Interwencja prezydenta Krakowa

W sprawę zanieczyszczenia składowisk należących do ArcelorMittal włączył się Jacek Majchrowski. Miasto przeprowadziło przetarg, w którym wyłoniono niezależną firmę mającą zbadać tereny gminnych działek znajdujących się wokół kombinatu.

Ponadto prezydent Krakowa wysłał do kierownictwa zakładu pismo, w którym pytał o zanieczyszczenia obszarów w Nowej Hucie. Geert Verbeeck, prezesa zarządu ArcelorMittal, tłumaczył, że zakład zawsze posiadał zezwolenie na składanie odpadów, a odpady hutnicze zawsze zawierały metale, lecz mieszczące się w granicach norm. Nakreślił też plan zakładający rekultywację terenu składowisk.

"Zakładamy, że w okresie maksymalnie pięciu lat, to jest do 2024 r., przetworzony zostanie oraz usunięty z terenu składowiska cały historyczny zapas odpadów żużlowych z przeznaczeniem do wykorzystania w budownictwie a teren poddany zostanie rekultywacji w sposób uzgodniony z władzami miasta Krakowa oraz organami nadzoru środowiska" - czytamy w oświadczeniu Arcelor Mittal.

Metale ciężkie na składowiskach

O tym, że na składowisku przy ul. Dymarek w Nowej Hucie naukowcy AGH i UJ wykryli "bardzo wysokie zawartości metali ciężkich, m.in. ołowiu, cynku, kadmu i rtęci", informowaliśmy wielokrotnie . Sprawą chcieliśmy zainteresować WIOŚ i Urząd Marszałkowski. Obie, dopytywane instytucje, twierdziły, że na składowisku nie ma substancji niebezpiecznych.

W końcu po interwencji dziennikarzy RMF MAXXX i "Gazety Krakowskiej" Paweł Ciećko, Główny Inspektor Ochrony Środowiska, zapowiedział pilną kontrolę składowiska.

Stwierdzono wówczas, że owszem, na składowisku występują metale ciężkie takie jak: arsen, bar, cynk, chrom, miedź, molibden, nikiel, antymon, selen, żelazo, kadm, ołów i rtęć, ale - według inspekcji - mieszczą się w normach. W naszym materiałach udowodniliśmy jednak, że część dokumentacji z poboru próbek WIOŚ w Krakowie nie została podpisana i nie dostarczono nam pełnych wyników badań. Co więcej, nie przebadano miejsca, w którym naukowcy wykazali duże stężenie rtęci.

Sprawą toksycznych odpadów na składowisku w Nowej Hucie zainteresowała się Fundacja Frank Bold, zajmująca się prawem ochrony środowiska. Jej przedstawiciele złożyli do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska zgłoszenie bezpośredniego zagrożenia w środowisku w związku z działalnością składowiska odpadów w Nowej Hucie.