Koszmarna podróż pasażerki na wózku w pociągu Intercity. Pani Diana 160 kilometrów z Wrocławia do Katowic spędziła na korytarzu przy toalecie - zamiast w przedziale dla niepełnosprawnych. "Całą drogę przepłakałam" - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM. Teraz PKP posypuje głowę popiołem i przeprasza niepełnosprawną pasażerkę. "Wyciągniemy konsekwencje wobec odpowiedzialnych" - zapowiada rzecznik Intercity.

Pani Diana kupiła bilet do Wrocławia w ubiegłym tygodniu, przez Biuro Obsługi Klienta. Zamówiła przejazd dla pasażera z niepełnosprawnością. Poprosiła też, z odpowiednim wyprzedzeniem, o pomoc przy wsiadaniu do pociągu.

We Wrocławiu na dworcu czekali na nią pracownicy firmy ochroniarskiej, którzy oznajmili niepełnosprawnej pasażerce, że winda dla niepełnosprawnych jest zepsuta, a oni nie mogą jej wnieść. Pomocy odmówiła również obsługa pociągu.

Cała sprawa bardzo się ciągnęła, kilka razy doszło do kłótni z ochroniarzami, kasjerami i obsługą - opowiada pani Diana. Państwo ze strony kas mówią, że mają mnie wnieść. Ochroniarze mówią, że mnie nie wniosą. Ja cała w stresie, bo niedługo mam pociąg - opowiada. 

Ostatecznie wsiadła dopiero dzięki pomocy znajomego i konduktora, który ulitował się nad niepełnosprawną pasażerką. Niestety, już w pociągu okazało się, że przedział dla niepełnosprawnych jest dostosowany do przewozu pasażerów na wózku tylko "na papierze".

W tym wagonie jest przedział, który ma naklejoną ikonę wózka, czyli dla osób z niepełnosprawnościami, ale osoba na wózku nie ma możliwości wejść do tego wagonu. Jeżeli ktoś wstanie z wózka, złoży sobie wózek i przejdzie, to się dostanie. Ale jeżeli ktoś nie wstaje, to nie ma możliwości, żeby się zmieścić - opowiada pani Diana.

Ostatecznie, całą drogę z Wrocławia do Katowic kobieta spędziła na korytarzu, tuż przy toalecie. Tam się jedynie mieściłam. Na początku jeszcze tam ludzie korzystali, więc mi bardzo 'przyjemnie' pachniało. Potem poprosiłam ludzi, żeby nie korzystali, bo nie chciałam się inhalować zapachem uryny. Większość drogi przepłakałam - mówi. 

W Katowicach pani Diana złożyła skargę na PKP Intercity. Specjalny bilet i asysta dla osoby niepełnosprawnej okazały się fikcją.

PKP się kaja: Wyciągniemy konsekwencje

Co na tę historię PKP? Posypuje głowę popiołem i przeprasza niepełnosprawną pasażerkę. To niedopuszczalne, wyciągniemy konsekwencje wobec osób odpowiedzialnych - zapowiada rzecznik Intercity Zuzanna Szopowska w rozmowie z naszym reporterem. 

Ze wstępnych ustaleń przewoźnika wynika, że błędy popełnili w zasadzie wszyscy pracownicy, z którymi pani Diana miała kontakt. Pracownik w Biurze Obsługi Klienta sprzedał jej niewłaściwy bilet  - na pociąg, w którym nie było przedziału dla osób na wózku. Pracownica infolinii i kasjerzy nad wrocławskim dworcu też jej nie pomogli. 

Wreszcie niewłaściwie zachowali się obsługa pociągu i ochroniarze, którzy zgodnie z umową z PKP mają obowiązek wnieść pasażera na wózku do pociągu - tłumaczy Zuzanna Szopowska. Zakres pomocy firm ochroniarskich, które operują na ponad 40 dworcach w całej Polsce jest bardzo jasno określony w umowach, które mają podpisane z PKP SA. Do ich obowiązków należy wsparcie takich osób w wejściu do windy, która przewozi takich pasażerów, która przewozi z poziomu galerii dworcowych do hal, czy na perony, jak i bezpieczne wejście takiej osoby do pociągu. Chodzi też o możliwość pozostania tej osoby na wózku, a więc nie zakłada rozdzielenia pasażera z wózkiem, który stabilizuje i zapewnia komfort w podróży.

Intercity zapowiada, że zrekompensuje pasażerce niewygodę i prosi ją o kontakt. Chcemy poznać oczekiwania pani Diany i zaproponować jej taką formę, która spełni jej oczekiwania. Jeżeli pani Diana będzie otwarta na współpracę z nami w zakresie obsługi osób niepełnosprawnych to jesteśmy chętni - dodaje rzecznik.

(mal)