To wielkie wyzwanie; muszę podołać wszystkim zobowiązaniom - oświadczył Łukasz Kamiński tuż po tym, jak Sejm powołał go na nowego prezesa IPN. "Myślę, że moja służba na rzecz państwa polskiego dowiedzie, że otrzymanego od Sejmu zaufania nie zawiodę" - powiedział dziennikarzom.

Większość pierwszych działań, jako prezesa IPN, będzie dotyczyła spraw organizacyjnych spraw, niezbędnych do tego, by Instytut sprawnie funkcjonował - przyznał Kamiński. Powtórzył, że chce uprościć procedury w pionie archiwalnym, przyspieszyć prace pionu lustracyjnego oraz zintensyfikować prace pionu edukacyjno-badawczego.

Na pewno będę kładł nacisk na otwartość IPN (...) także na głosy krytyki, których nie należy z góry odrzucać i warto je rozważyć - zapewnił. Pytany o słowa Ryszard Kalisza (SLD), który tuż przed głosowaniem zarzucił mu "bezrefleksyjną wiarę w prawdziwość akt esbeckich", odparł, że większe znaczenie przypisuje opiniom kolegów historyków w kwestii jego warsztatu naukowego.

Również obecny w Sejmie szef Rady IPN prof. Andrzej Paczkowski podkreślił w rozmowie z dziennikarzami, że "musi się rozpocząć sanacja, bo od roku IPN jest w dryfie i nie ma mocnego sternika". Ktoś musi za ten ster złapać, żeby to się nie rozbiło o jakieś rafy - dodał. Członek Rady prof. Antoni Dudek przypomniał natomiast, że jednym z ostatnich wspólnych głosowań PO i PiS był wybór prezesa IPN Janusza Kurtyki w 2005 r. Jest szansa, żeby IPN został w końcu wyjęty z tego bardzo ostrego sporu między głównymi siłami politycznymi - ocenił.