​Ponad tysiąc osób przyjechało na opuszczone lotnisko w Kluczewie koło Szczecina, by na własnej skórze sprawdzić, jak żyje się w świecie po zagładzie atomowej. To tam pojawiło się miasteczko z odległej i ponurej przyszłości - Old Town. Na jego terenie życie jest brutalne, jednak znacznie gorsze jest to, co czeka na uczestników tej największej w Europie terenowej gry fabularnej poza bramą miasteczka.

We wtorek wieczorem rusza 3-dniowy LARP, czyli odbywająca się w rzeczywistych warunkach gra fabularna. To co znamy z serii filmów "Mad Max" czy gier "Fallout" tu dzieje się naprawdę. Każdy z uczestników dostaje 3 naboje. To zdecydowanie za mało, by się móc obronić poza bramą miasta, ale też na tyle dużo, by łatwo paść ofiarą złodziei. Każdy ma tutaj przypisaną rolę ze scenariusza. Każdy musi sobie poradzić - mówi jeden z uczestników gry.

Na terenie miasteczka zawiązało się ponad 30 frakcji. Część żyje z udzielania pomocy medycznej, część oferuje schronienie, są też "szperacze", którzy wyszukują wartościowe przedmioty, czy paleciarze, którzy wszystko budują z drewnianych palet. Wszyscy uczestnicy gry są odpowiednio ubrani, część ustylizowała nawet swoje auta. Walutą są kapsle. Handluje się wszystkim: od wody po prąd.

LARP potrwa 72 godziny, bez względu na warunki atmosferyczne i porę dnia. Nad przebiegiem rozgrywki czuwa ekipa ludzi. Za bramą miasta, na terenie Wastelandu grasują mutanty, ghule, gangi motocyklistów, dochodzi do rozbojów i kradzieży. Lepiej nie zapuszczać się tam bez broni i lepiej wychodzić silną ekipą - mówi Ernest Warych, główny koordynator gry.

W tym roku pod Szczecin przyjechało ponad 100 obcokrajowców. Najsilniejsza jest reprezentacja z Finlandii, ale są też goście z Izraela czy Australii.

(az)