Jarosław Gowin domaga się ujawnienia, ile zarabiają pracownicy Narodowego Banku Polskiego. Wicepremier dołącza do krytyki formułowanej dotychczas przede wszystkim przez opozycję. A chodzi o nieoficjalną informację, że dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji NBP Martyna Wojciechowska może zarabiać co najmniej 65 tysięcy złotych miesięcznie.

Jarosław Gowin domaga się ujawnienia, ile zarabiają pracownicy Narodowego Banku Polskiego. Wicepremier dołącza do krytyki formułowanej dotychczas przede wszystkim przez opozycję. A chodzi o nieoficjalną informację, że dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji NBP Martyna Wojciechowska może zarabiać co najmniej 65 tysięcy złotych miesięcznie.
/ Jakub Kamiński /PAP

Narodowy Bank Polski wydał dotychczas bardzo ogólne oświadczenie, w którym unika odpowiedzi na proste pytanie: ile zarabiają dyrektorzy departamentów.

Jarosław Gowin taką postawę krytykuje i naciska na prezesa NBP Adama Glapińskiego, żeby jak najszybciej oficjalnie poinformował o wysokości zarobków. Takie chowanie głowy w piasek jest błędem - powiedział w rozmowie z dziennikarzami. Według wicepremiera powinna obowiązywać "pełna przejrzystość, jeśli chodzi o wynagrodzenia".

Wicepremier dodaje, że jeżeli informacje o tak wysokich zarobkach potwierdzą się, to są one "skandalicznie wysokie". Byłby to fakt niezwykle bulwersujący i oczekiwałbym, że władze Narodowego Banku Polskiego przedstawią uzasadnienie - dodał. odkreślił, że najpierw opinia publiczna powinna "poznać w tej sprawie fakty".

Gowin pytany, czy Glapiński powinien zostać odwołany, stwierdził, że - zgodnie z polską konstytucja kadencja szefa NBP trwa sześć lat i nie ma żadnej możliwości, by tę kadencję skracać. Szef banku centralnego jest i powinien pozostać niezależny od rządu, to jest jeden z dobrych standardów sektora bankowego - zaznaczył.

Senator PiS pyta o zarobki „dwórek Glapińskiego”

Sprawa zarobków współpracownic prezesa Narodowego Banku Polskiego - nazywanych w mediach dwórkami lub aniołkami Adama Glapińskiego - wywołała falę krytyki głównie ze strony polityków opozycji. Ale zareagował także m.in. senator PiS Jan Maria Jackowski, który wystąpił do prezesa NBP z oficjalnym pytaniem. W oświadczeniu opublikowanym na swojej stronie internetowej zadaje Adamowi Glapińskiemu, szefowi Narodowego Banku Polskie dwa pytania. Twierdzi, że robi to w imieniu swoich wyborców.

- Czy prawda jest, że jedna z współpracowniczek Pana Prezesa zarabia 65 tysięcy zł miesięcznie. Jeżeli nie jest to prawdą, to jakie zarobki miesięcznie z uwzględnieniem wszystkich pochodnych, osiąga ta osoba w NBP.

- Jaki jest zakres obowiązków wzmiankowanej współpracowniczki i jakie posiada kwalifikacje merytoryczne, by realizować te zadania.

Ile zarabia Martyna Wojciechowska?

Pod koniec grudnia "Gazeta Wyborcza" napisała o dwóch współpracowniczkach prezesa NBP Adama Glapińskiego - szefowej departamentu komunikacji i promocji Martynie Wojciechowskiej oraz dyrektorce gabinetu prezesa NBP Kamili Sukiennik. Ujawniono wówczas, że zarobki Martyny Wojciechowskiej wynoszą ok. 65 tys. zł.

Prezes NBP nie udzielił publicznie odpowiedzi dotyczącej wynagrodzenia swojej podwładnej.

Z kolei według ustaleń portalu OKO.press, szefowa departamentu komunikacji i promocji NBP może zarabiać znacznie więcej. Martyna Wojciechowska ma bowiem dostawać też 11 tysięcy złotych miesięcznie z Bankowego Funduszu Gwarancyjnego, dokąd posłał ją prezes banku centralnego Adam Glapiński.

W piątek kontrolę w Narodowym Banku Polskim rozpoczęła NIK. Sprawdzane będą m.in. zasady wynagradzania kierownictwa i pracowników banku centralnego. Przyjrzymy się zasadom wynagradzania - mówił Krzysztof Kwiatkowski.

Wraz z medialnymi informacjami na temat pensji Martyny Wojciechowskiej na Twitterze pojawiły się zestawienia zarobków światowych przywódców. Okazuje się, że dyrektor Departamentu Komunikacji i Promocji NBP zarabia więcej niż premier Wielkiej Brytanii czy prezydenci Francji i Rosji.

Gazeta.pl, powołując się na dane udostępnione na portalu Ig.com, pisze, że Theresa May i Emmanuel Macron zarabiają rocznie równowartość ok. 800 tys. zł. Pensja prezydenta Rosji Władimira Putina to "zaledwie" równowartość ok. pół miliona złotych.