"Spotkamy się z Chińczykami, ale nie damy się szantażować" - zapowiada Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad. To odpowiedź na sygnał od firmy COVEC, która zamierza wycofać się z budowy odcinka autostrady A2 między Łodzią a Warszawą.

Dyrekcja twierdzi, że Chińczycy będą domagać się dodatkowych pieniędzy na dokończenie budowy. Na ultimatum rządu, chińskie konsorcjum odpowiada, że dokończy budowę, jeśli dostanie więcej pieniędzy. To jest oczywiście niemożliwe, bo nas obowiązują przepisy prawa, nas obowiązują oferty, kontrakty i takiej możliwości nie ma - mówi wiceszef GDDKiA Andrzej Maciejewski.

Wszystkie znaki na niebie, ziemi i na autostradzie A2 mówią więc, że Chińczycy opuszczą plac budowy. Generalna dyrekcja straszy ich więc karą co najmniej 741 milionów złotych. Przez jakiś czas budowę A2 najpewniej będzie kontynuować sama GDDKiA, a potem potrzebny będzie nowy przetarg. Chyba, że Chińczycy zechcą dalej budować i zgodnie z umową sami znajdą dodatkowe pieniądze.

"Nie mamy nic na piśmie, tylko obiecanki"

Zapowiedź chińskiego konsorcjum, że zamierza zrezygnować z budowy odcinka autostrady A2 poważnie zaniepokoiła polskich podwykonawców. Przyjechali do żyrardowskiej siedziby spółki, by upomnieć się o zaległe pieniądze. Chińczycy obiecywali wcześniej, że wypłacą je do 9 czerwca.

<>Nie dostaliśmy nic na piśmie, tylko obiecanki. Na podstawie rozmów z ministrem Grabarczykiem czy jego zastępcą, COVEC zobowiązał się, że wypłaci te pieniądze. A jak będzie, to nie wiadomo - mówi jeden z podwykonawców pracujący przy budowie autostrady A2.

COVEC chce się jeszcze spotkać z Generalną Dyrekcją Dróg Krajowych i Autostrad. Na razie nie wiadomo, kiedy do tego dojdzie.

Agnieszka Wyderka