Przesłuchany zostanie dzisiaj motorniczy, który w poniedziałek po pijanemu doprowadził do tragicznego wypadku na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi. Na miejscu zginęły dwie kobiety, natomiast kobieta i mężczyzna zostali ranni. W tej chwili wiadomo, że przed pracą 34-latek miał przy sobie trzy małe butelki z nalewką i cztery puszki piwa. W czasie jazdy zdążył niemal opróżnić dwie butelki z alkoholem.

Kluczowymi dowodami w tej sprawie są filmy z kamer monitoringu. Dzisiaj prokuratorzy dostaną nagranie z kamery zamontowanej w tramwaju. Monitoring z innych kamer zabezpieczyli już wcześniej. Nagrania pozwolą na dokładną rekonstrukcję wypadku, do którego doszło przedwczoraj na ul. Piotrkowskiej, bowiem - jak podała prokuratura - relacje świadków się różnią. Według jednych, tramwaj - który nie zatrzymał się na przystanku i wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle - bezpośrednio uderzył w przechodzące przez pasy osoby, według innych, najpierw uderzył w auto i to ono potrąciło kobiety na przejściu dla pieszych.

Na miejscu zginęły dwie kobiety, trzecią w ciężkim stanie przewieziono do szpitala. W wypadku straciła nogi. Również kierowca opla trafił do szpitala, ale z lżejszymi obrażeniami.

Po zderzeniu motorniczy zatrzymał tramwaj dopiero po przejechaniu kilkudziesięciu metrów.

Jak się okazało, kierował składem, mając ponad 1,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.

Za spowodowanie po pijanemu śmiertelnego wypadku grozi do 12 lat więzienia. Prokurator Jacek Pakuła z Prokuratury Okręgowej w Łodzi podkreśla jednak, że ważne będzie ustalenie, czy na przejściu dla pieszych było więcej osób niż trzy potrącone kobiety. Jeśli tak, to motorniczy może usłyszeć zarzut bezpośredniego stworzenia zagrożenia katastrofy w ruchu lądowym. Może mu wtedy grozić kara do 15 lat więzienia.