W Sądzie Rejonowym dla Warszawy-Mokotowa ruszył proces Artura Zawiszy. Były poseł oskarżony jest o spowodowanie wypadku drogowego oraz o prowadzenie samochodu mimo cofniętych uprawnień. "Żałuję tej sytuacji" - podkreślił Zawisza.

25 października 2019 roku były poseł Artur Zawisza potrącił samochodem jadącą na rowerze pracownicę Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Kobieta trafiła do szpitala. Policja ustaliła, że sprawca był trzeźwy, nie miał jednak uprawnień do kierowania pojazdami. Jeszcze tego samego dnia wieczorem Zawisza znowu prowadził auto i został zatrzymany przez policję do kontroli drogowej.

Były poseł stracił prawo jazdy w 2016 r. za prowadzenie auta pod wpływem alkoholu. Do czasu wypadku nie uzyskał nowych uprawnień, co wiąże się z ponownym zdaniem egzaminu na prawo jazdy.

Prokurator Beata Nowosad odczytała w środę akt oskarżenia wobec Artura Zawiszy (zgodził się na podawanie pełnego nazwiska). Wśród czterech stawianych mu zarzutów jest spowodowanie wypadku drogowego oraz trzykrotne kierowanie samochodem mimo cofniętych uprawnień do prowadzenia pojazdów.

Zawisza przyznał się do zarzucanych mu czynów i wyraził "głębokie i szczere ubolewanie" z powodu zdarzenia, do którego doszło 25 października 2019 r. Kolejny raz przeprosił również poszkodowaną. Żałuję tej sytuacji. Oczywiście wiem, że ona miała miejsce. Ja się do winy przyznaję - podkreślił.

Zawisza odmówił złożenia dodatkowych wyjaśnień, podtrzymując te, które wcześniej złożył. Przyznał także, że brak nowych uprawnień do prowadzenia samochodu, był z jego strony "zaniedbaniem". Z kolei sam pomysł wsiadania za kierownicę mimo braku tych uprawnień ocenił jako "lekkomyślny".

Zawisza podtrzymał chęć dobrowolnego poddania się karze. Jego obrońca, mec. Kazimierz Pawelec, zaproponował karę rocznego zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych, grzywnę 6 tys. zł oraz 40 tys. zł na rzecz poszkodowanej. Zarówno prokurator, jak i występująca w imieniu pokrzywdzonej oskarżycielka posiłkowa, mec. Anna Lal, nie wyraziły na to zgody.

Prokurator żądała dla Zawiszy kary pozbawienia wolności w zawieszeniu. O to samo wnioskowała oskarżycielka posiłkowa. Zażądała także 100 tys. zł zadośćuczynienia oraz zakazu prowadzenia pojazdów mechanicznych na okres co najmniej pięciu lat. Jak tłumaczyła mec. Lal, poszkodowana przez kilka miesięcy była pozbawiona możliwości samodzielnego funkcjonowania, przeszła ciężkie operacje oraz długą rehabilitację.

W środę przesłuchano poszkodowaną, która opisała przebieg zdarzenia. Zaznaczyła, że mało pamięta z wypadku. Relacjonowała jednak, że rano 25 października 2019 r. jechała rowerem do pracy i przejeżdżając ścieżką rowerową, uderzył w nią samochód prowadzony przez Artura Zawiszę, po czym wpadła na maskę auta.

Zatrzymałam się na samochodzie, pan mnie przez kilka metrów samochodem przewiózł (na masce - przyp. red) i skręcając w prawo, wyrzucił mnie na ulicę Sobieskiego - mówiła. Dopytywana przez sędzię oraz obrońcę, przyznała, że wjeżdżając na ścieżkę rowerową, widziała w oddali nadjeżdżający samochód.

Środowa rozprawa zakończyła się powołaniem biegłego z zakresu ruchu drogowego, aby dokonać rekonstrukcji przebiegu zdarzenia i oceny zachowań uczestników tego wypadku.

Ciąg dalszy procesu zaplanowano na 21 lipca.